środa, 8 lipca 2015

Rozdział 16

Cześć! Z tej strony Tina! Very, very, very przepraszam za tak długie nie wstawianie rozdziału na bloga! Jestem ogólnie na obozie i wracam dopiero 25 lipca. Na pewno w tym dniu rozdział się nie pojawi, gdyż wrócę padnięta późno i... sami rozumiecie. ;) Tak więc życzę miłego czytania. Postanowiłam dodać nową muzykę, gdyż na poprzednim zapisie były jakieś usterki, niedociągnięcia, tam jedna piosenka nie grała, bo chyba został w ogóle ten teledysk usunięty z You Tube-a. Teraz powinno być lepiej! ;D Mam nadzieję, że i Wy się świetnie bawicie na wakacjach! (jej!) Nara! Do następnego rozdziału! I pozdro! :D

Rozdział 16
"Problem z upiorem"


Ariadna wbiła z wilcze serce swój miecz. Na ziemi, leżało już martwe zwierzę. Spojrzała z powagą w stronę odgłosów wycia. Widząc nadbiegającego innego wilka, wykonała zamaszysty ruch ręką i przecięła mu brzuch w pół. Na ziemię chlusnęła krew. Niegdyś niepewna, wystraszona, pełna obaw. Teraz pewna siebie, dzielna, odważna, zaprawiona w boju. Krew i wnętrzności nie były dla dziewczyny żadną nowością. Po klindze spływała rubinowa krew. Nadbiegła koleina wataha. Ariadna wystrzeliła w nie ognistą kulę. W ciągu sekundy większość wilków płonęła, a pozostałe, te mające więcej szczęścia. Zgrabnie, niczym pędzące antylopy wyminęły pocisk. Trzy wilki, wzbiły się w powietrze, z otwartymi paszczami, pełnymi ostrych jak sztylety kłów i pazurami białymi niczym śnieg. Ariadna zrobiła salto w tył, jednocześnie unikając t ataku, jak i kopiąc wilki nogami. Jeden z nich, uderzony w głowę, padł na ziemię. Ale reszta wylądowała odrzucona kopnięciem kawałek dalej. Znowu, głodne krwi szły w jej stronę szczerząc kły. Jednemu z pyska leciała krew. Dziewczyna była gotowa to zakończyć. Wszystko stało się niemal natychmiast, w jednej sekundzie. Stworzenia, po wybiciu się łapami od ziemi, zostają trafione strzałami. Pojawiły się nagle, tak jak słońce wychodzi nagle zza chmur. Jeden padł na ziemię przebity, a drugi, trafiony został strzałą w szyję. Broń przeszła mu przez całe gardło i wyszła przez kark. Ariadna niemal słyszała, jak pękają kości, mięśnie, krtań pod jej naporem. Tak wilk został odrzucony w bok, uderzył grzbietem w drzewo. Wystający grot strzały idealnie wbił się w korę. Wilk zawisł. Nastolatka, nie kryła zaskoczenia, wiedziała bowiem czyje to strzały. Miały na piórach, u końcówki, włożone pare źdźbeł trawy. Obejrzała się. Po drugiej stronie drogi, zza drzew wyszedł Ryan. Łuk miał przełożony przez ramię i głowę, jego drewniana część była na plecach. Strzały zaś włożył do czegoś w rodzaju pochwy, tyle że większej. Była zrobiona ze skóry jelenia i przerzucona przez drugie ramię. Ariadna na jego widok schowała miecz.

- Potrzebujesz pomocy?- zapytał.

- Wiesz, że bym sobie poradziła.

- Być może.

- Co tu robisz? Chyba nie ruszyłeś w las, by ratować damy w opresji.- założyła ręce na krzyż. On do niej podszedł, złapał ją za ręce i pocałował. Po krótkim obściskiwaniu się, Ariadna przerwała.- Ryan... Chcesz, żeby ktoś nas zobaczył?

- To jest las, nie główny plac.- zaśmiał się i puścił ją.

- Nie odpowiedziałeś mi jeszcze na pytanie...

- Jestem na polowaniu.

- To my do jedzenia dostajemy wilki?- zapytała, drocząc się.

- Na ciebie trafiłem przez przypadek. Chciałem upolować łanię, kiedy nagle przybiegły te bestie i ją spłoszyły. A książę z bajki chciał pomóc swojej KSIĘŻNICZCE.- zaśmiał się.

- Zabawne. Czy księżniczka nosi się w podartych, od kłów i pazurów spodniach, bluzce i mieczu u boku, walcząc z wilkami-zabójcami?

- Chmmm... Jakaś nienormalna pewnie tak...- chwile jeszcze śmiali się i rozmawiali.- A ty co tutaj robisz?

- Jestem na "leśnej przechadzce".

- Już widzę jak spacerujesz z tymi wilkami.- Spojrzał na słońce.- Musze iść dalej. Do zobaczenia na zamku!

- Bywaj!

Ariadna ruszyła dalej na "leśną przechadzkę", a raczej na leśny patrol. Przeszła kawałek, gdy zobaczyła, że coś się rusza w krzakach. Po chwili wyszło z nich elfie dziecko. Było ubrane w stare, obdarte ubrania, nie miało butów i był trochę rozczochrane na głowie. Miał kruczo-czarne włosy, które były rzadkością u elfów i oczy w kolorze świeżej mięty. Chłopiec, na oko sześcio, siedmioletni podbiegł do niej i zapytał:
- Umiecie pani walczyć?

- Tak. O co chodzi?- nastolatka Kucnęła, by być ma równi wysokością z dzieckiem.

- A umiecie odganiać... No... Ten...

- Co?

- Chodźcie za mną.- wykonał ruch ręką, żeby za nim pójść. Ariadna wstała i ruszyła za nim. Przez całą drogę nic się do siebie nie odzywali. A wokół robiło się coraz bardziej mroczniej i ciemniej. Nisko, nad ziemią unosiła się mgła, Ariadnie sięgała do pasa. Gdyby była bardziej gęsta, chłopiec pewnie by w niej "utonął". W końcu dotarli do małej, walącej się chatki.



Wygląda jak te z horrorów. Chatka była otoczona, starymi, spróchniałymi, czarnymi ze starości drzewami. Wszędzie była szara mgła, jakby ta ziemia była przeklęta. Nad tą doliną wisiała ogromna, czarna chmura, nie było tam promienia słońca. Chłopiec podbiegł do niej i zawołał:
- Dziadku, dziadku!

Z domku, na ganek wyszedł jeszcze gorzej wyglądający, stary elf. Na głowie, z tyłu miał tylko kilka siwych włosów, oczy miał bardzo podkrążone, były w kolorze blady- szary, prawie biały. Był bardzo wychudzony. Z daleka, ktoś pomyślałby, że to zjawa. Stanął przed domem, wnuczek do niego podbiegł i przytulił go nisko, w pasie. I tak z powodu swojego wzrostu, musiał stawać na palcach. Staruszek pogłaskał ręką dziecko po głowie i spojrzał na dziewczynę.

- Z czym przybywasz? W te strony nikt, nigdy się nie zapuszcza. - zapytał.

- Dziadku! Ona może nam pomóc!

- Naprawdę nam pomożesz?- spojrzał z nadzieją w szarych oczach, nieustannie nie zmieniając smutnego wyrazu twarzy.

- Na razie nawet nie wiem o co chodzi.- mężczyzna ciężko westchnął.

- Lata temu... Na tej ziemi mieszkała z nami matka mojego wnuczka... Wspaniała żona, matka i córka... Niestety została zamordowana, przez męża, który znalazł sobie inną i chciał powiedzieć, że to było samobójstwo...

- Co było dalej?- pytała zaciekawiona.

- Nie wiem jak, ale jej dusza tego świata nie opuściła... Błąka się po tej ziemi i nie pozwala mi odejść. A wnuczek nie chce mnie tu samego zostawić. Jesteśmy bezsilni. Nawet nie wiemy jak ją z tego wyciągnąć, pomóc.

- Od ilu lat ona nie żyje?

- Sześciu i pół.

- Jesteście pewni, że to ona?

- Tak. Wszędzie bym ją poznał.

- Pomożesz?- zapytało zniecierpliwione dziecko.

- Chmm... Nigdy nie miałam z czymś takim do czynienia... Dajcie mi chwilę, zaraz wracam. Musze to przemyśleć...

Odeszła od nich kawałek.
- Duch w Loruvii? Pierwsze słyszę! No nic... Trzeba pomóc tym elfom... Hiryu!

- Tak Ariadna?!

- Potrzebuje informacji o duchach. Na pewno coś wiesz! 

- Wiedzieć, może i wiem. Ale wiem też, że duchów nie ma już od lat. Zniknęły. Niektóre z nich mogły zamienić się w upiory. Ale to wielka rzadkość. 

- Ja mam sprawę do omówienia z tą "rzadkością".

- Dobra, ale się lepiej z nim nie drocz. Uwaga: podczas konfrontacji z upiorem, wszystkie moce ulegają tymczasowemu zatrzymaniu. Po walce będziesz się prawdopodobnie bardzo źle czuć. 

- Dzięki za pomoc!

- Czekaj! Przysłać do ciebie Albę?! Sam bym poleciał, ale sama wiesz...

- Nie! Dam radę.

Wróciła do elfów.
- Umowa stoi. Opowiedzcie mi szczegóły. Kiedy go widzieliście ostatnio? Jak on wygląda? Gdzie najprawdopodobniej można go znaleźć...

Z bujanego krzesełka, na ganku, wstał elfi staruszek i nakazał wnukowi iść do środka.
- Echhh... Nie chcę żeby on tego słuchał... Będzie miał koszmary... Znowu....



CDN






2 komentarze:

  1. Ta rozmowa Ariadny i Ryana mnie całkiem rozwaliła! HAHAHAHAHAHA!
    Ok, do rzeczy: Rozdział jak zawsze świetny! Na początku i na końcu powiało grozą! Więc czekam na next i życzę weny oraz czasu! Pa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny staruszek i chłopczyk :C

    OdpowiedzUsuń