wtorek, 27 października 2015

Rozdział 19

Rozdział 19
"Hiryu!"


Ryan z hukiem otworzył drzwi do komnaty i wbiegł do niej niczym wyścigowy smok na zawodach. Na łóżku siedziała Ariadna i czytała książkę. Jednak nie kryła zdziwienia gdy go zobaczyła, mimo to ze stoickim spokojem spojrzała na chłopaka. Wyraźnie próbował coś z siebie wydusić ale miał trudności ze złapaniem oddechu. 

- Spokojnie... Odpocznij i mi powiedz.

- Ariadna... Nie uwierzysz...

- Domyślam się...

- On... Pozwolił nam się spotykać.

Odpowiedział mu pytający wzrok głęboko czekoladowych oczu.

- Naprawdę. Nie wierzysz mi?- spytał niemal z irytacją.

- Słuchaj. Pewnie to jakiś żart, próbuje nas sprawdzić.

- Nie. To jest pewne! Żebyś ty go widziała, on był śmiertelnie poważny. Wiem, że na co dzień też jest dość poważny. No Aaallee.. Jestem pewien.- Ryan mówił dość chaotycznie, jakby zobaczył wampira skalistego w lesie. 

- Ech... - westchnęła Ariadna i wstała.- No dobrze... Powiedzmy, że to prawda. Jakie masz wyjaśnienie dla którego Asher tak nagle zmieniłby zdanie?

- Nie wiem. Rozmawiałaś z nim?

- Nie. Pół dnia trenowałam z Karmel za zamkiem.

- No właśnie! A ja byłem u siebie. Myślisz, że Pectus go przekonał?

Ekhm... Ekhm...- w głowie dziewczyny rozległo się chrząkanie.

O co chodzi Hiryu, nie mogę gadać?!

Z Asherem...

O co chodzi?

- Co tak nagle umilkłaś?- zapytał ją Ryan.

- Yyyy... Rozmawiam z Hiryu.

To ja.

Co ty?

Ja go przekonałem.

Chyba go nie zahipnotyzowałeś?

Nie było takiej potrzeby.- w tej chwili Ariadna dojrzała na smoka za oknem, na czubku znajdującego się trochę poniżej drzewa. 

Jesteś czarodziejem. I to nie tylko z mocy i wyglądu!- posłała mu lekki uśmiech. 

Taki fach!-  uniósł wysoko głowę, zaryczał głośno (jak na swój wzrost i wiek) i wystrzelił w niebo, po czym zniknął w oddali za ramą okna.

- I co?- po chwili zupełnej ciszy odezwał się chłopak, żeby zwrócić jej uwagę. Ariadna odwróciła się do niego, zarzucając ogniste włosy na plecy i uśmiechając się szeroko.

- Jesteśmy wolni!- zaśmiała się.

- Wierzysz mi?

- Tobie? Skąd?!? Hiryu mi powiedział.- zaśmiała się ironicznie 

- Te! Księżniczka! Nie igraj z wodą!

Dziewczyna rzuciła się na niego i przytuliła. Ich radość była niedoopisania.




- To... Co robimy? Idziemy im powiedzieć?- zapytał dziewczynę Ryan.

- Chm... W sumie... Po co zwlekać...- Złapali się za ręce i zeszli razem na dół, poszukując reszty. Jednak w całym pałacu byli sami. Wyszli przed zamek. 


Widok był przytłaczający. Dookoła była krew, na ziemi, drzewach i budynkach. Wszędzie biegały wilki, skakały po straganach, niszczyły wszystko co im weszło w drogę, Zniszczyły wszystko. W samym środku około pięćdziesięciu czarnych, krążących wokół plam. Byli wszyscy, Pectus, Karmel i Asher, a i smoki nie odmówiły sobie przyjemności walki. Para szybko się puściła i wyciągnęli bronie, po czym torując sobie drogę przez czarny wir  dotarli do nich. Widać było, że od dłuższego czasu męczyli się z wrogami. Byli poharatani i trochę zdyszani. W momencie gdy Ryan podszedł do Pectusa, ten odciął swoim złotym mieczem głowę jednej z bestii. 
- Co tu się dzieje?- zapytał przekrzykując wycie wilków wodnik.

- Wilki napadły na miasteczko. Musimy je bronić.- odkrzyknął mu Pectus i jednym ciosem odciął następnemu wilkowi głowę.

- Trochę śmiała zagrywka ze strony Aceira!- skomentowała Ariadna.

- Czego on tu szuka?!- Karmel zdawała się być nakręcona do walki.

- Nieważne. Cokolwiek to jest, nie zdobędzie tego! Rozdzielamy się!- wydał rozkaz Asher, jak przywódca drużyny. Tak też zrobili.


Pectus popędził przed siebie. Z niszczycielską siłą ciął mieczem i niemal tratował napotkanych wrogów. Wszędzie gdzie był pozostawiał po sobie jedynie martwe ciała i rozlaną wszędzie krew. Sprawiał wrażenie, jakby torował sobie drogę.


Ze wszystkich stron Albę otoczyły wilki. Jednak zanim zdążyły ją dopaść, wytworzyła wielki podmuch powietrza, na kształt trąby powietrznej, którego centrum była ona. "Pozbierała" kilku rogów. W pewnym momencie oczy jaj zaczęły świecić złotym blaskiem, a moc jej moc zrobiła się potężniejsza. Sprawiła, że powietrze "eksplodowało", mordując przeciwników, ale nie robiąc najmniejszej krzywdy jej samej. Nagle jeden z wilków rzucił się na nią i wbił swoje ostre jak brzytwa kły w długą szyję smoczycy. Alba zaryczała z bólu, miotała się na wszystkie strony by zrzucić przeciwnika. Ten jednak wbijał zęby coraz głębiej, a z szyi leciała coraz większa struga krwi. Ale smoczyca się nie poddała, obróciła głowę niemal o 180 stopni, chwytając wroga, następnie wykonując zamaszysty ruch głową i wyrzucając go daleko w górę. Stanęła chwilę i odetchnęła, rozejrzała się. Wszędzie dookoła jaśniały czerwone oczy.







Ryan naciągnął linkę i wypuścił strzałę. Grot przebił serce wilka, odrzucając biegnące stworzenie do tyłu. Nad martwym już ciałem przeskoczyły następne. Chłopak ujął w dłoń koleine strzały ale po zetknięciu z jeno skórą obrastały w liście i pare młodych pędów. Gdy trafiały w przeciwnika, ten zamieniał się w roślinę. Krzew w kształcie ofiary wykonującej ostatnie tchnienie. Po  wystrzeleniu parunastu, przed Ryanem powstało coś na kształt abstrakcyjnego ogrodu stworzonego przez kogoś kto nad wyraz lubił wilki. Na koniec podrzucił łuk do góry wykonując nic parę obrotów w tył i chwycił go zręcznie czekając na następnych przeciwników. Gdy zauważył że jest bezpieczny, zszedł z dachu, którego strzelał, podszedł do "zaklętego" i pogłaskał go po prowizorycznej głowie mówiąc:
- Żal będzie taką roślinkę wykarczować.

W tym samym czasie w środku miasteczka... Ariadna wykonała popisowy wymach mieczem a ten zaczął płonąć żywym ogniem. Dookoła były porozrzucane ciała wilków. Rude włosy w tle ognia same zdawały się płonąć.Stanęła na dziedzińcu, tym samym gdzie stał pomnik dwóch braci. W uszach szumiał jej wiatr, przerzucając jej włosy raz to do tyłu, a raz do przodu. Cisza. Pustka. Zamknęła oczy. Wyrównała oddech. Ciepło bijące od miecza, chłód wiejący zza pleców. Wsłuchana. Bez wsparcia. W pustce. Dookoła pusty rynek. To było jak medytacja w oczekiwaniu na wroga. Stała sama, skupiona. Czekała na najmniejszy szelest, czy warczenie. Doczekała się... Za sobą usłyszała stąpające po kamiennym bruku łapy, ale jakieś inne. Inne niż zawsze. Jakby głośniejsze. Odwróciła się gwałtownie. Spomiędzy nóg Aceira wyrzeźbionego w pomniku wyszedł jeżąc się i szczerząc kły wilk. Był większy od reszty, bardziej przerażający i oczy miał bardziej przekrwione niż reszta. Na szyi wisiał mu łańcuch spełniający zapewne role obroży. Ariadna stała przygotowana do walki z mieczem trzymanym poziomo tuż przed jej twarzą. Była zmobilizowana. To tylko zwykły wilk w niczym się nie różni od pozostałych... Oczekiwała na atak. Ten jednak zbliżał się do niej wolno tak jak kot podchodzi do myszy.Nie sprawiał wrażenia jakby chciał jej zabić, ale tak jak gdyby chciał się nią pobawić. Zabić czas który jest mu zbędny. Stanął na brzegu pomnika. Jeszcze bardziej obnażył kły. No dalej... Zaatakuj... Ten jednak stał, zupełnie jakby chciał ją nastraszyć. Zrobiła w jego stronę krok. Ten zeskoczył ze wzniesienia i na parę kroków podbiegł. Zatrzymując się o parę stóp od niej.

- Czego się boisz? Dlaczego nie atakujesz?- zapytała. Jakby liczyła, że stworzenie odpowie. Ale odpowiedział jej jedynie ognisty wzrok.

Delikatnie i powoli opuściła miecz. Wróg z początku warczał, ale gdy zobaczył, że dziewczyna nie ma zamiaru go atakować, oczy mu lekko ściemniały. Dorosła już dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co ujrzała.  Pierwszy raz widziała coś takiego. Walczyli jako jedna drużyna z wilkami od już pięciu lat, chodź czas bardzo się dłużył i zdawało by się że ta niekończąca się wojna trwa co najmniej dwa razy tyle. Odłożyła broń na ziemię i kopnęła ją nogą, tak że przesunęła się pare metrów dalej. Liczyła w ten sposób na zaufanie stworzenia. Powoli wyciągnęła otwartą dłoń do wilka. Stworzenie przestało warczeć. Uważnie się przyjrzało ognistowłosej. Bestia zbliżyła lekko głowę w jej stronę. Niemal się stykała nosem z jej ręką. Nagle stało się coś bardzo dziwnego. Zwierzęciu rozbłysły oczy, powracając do swojego pierwotnego stanu. Wilk zaczął miotać głową na wszystkie strony. Następnie cały się miotał, padł na ziemię. Zachowywał się jakby był opętany. Dziewczyna odstąpiła od niego na pare kroków. Tarzał się, wiercił. A jego łańcuch uderzany i ciągany po kamiennym bruku, rozbrzmiewał głośno. Zaczął piszczeć. Miotał się coraz bardziej, szybciej. W pewnym momencie przestał. Leżał, ciężko oddychając.



Ariadna nie była pewna co zrobić. Nie odczuwała lęku, lecz w pewnym stopniu przejęcie, jednak mimo to nie był lęk. Stała spięta. Nagle zwierzę zaczęło się podnosić. Ale oparło się tylko jedną przednią łapą, z głową skierowaną w dół. Nadal ciężko oddychało. Gdy dziewczyna się przyjrzała, zobaczyła że z otwartego pyska stworzenia leci struga gęstej krwi. Cały wilk był w ranach. Większość skóry zdarł ocierając się o nierówne i gdzieniegdzie ostre podłoże. Ziemia pod nim była we krwi i czarnej sierści. Zrobiła w jego stronę krok. W pewnym momencie wilk podniósł głowę. Zjeżył sierść, warczał ukazując swoje wielkie zęby. Szybko stanął na równe nogi. Zaczął się zbliżać. Rzucił się.




Zasłoniła się rękoma, jednak nic nie poczuła. Słyszała jedynie skowyt i późniejsze warczenie. Wyjrzała za ramię i zobaczyła, szamoczącego się wilka. Próbował zrzucić coś z pyska. Po dłuższym przyjrzeniu się czerwonej plamie, ujrzała Hiryu. Wbił się zębami w górną szczękę wroga i mocno trzymał. Wyglądał jak szmaciana lalka, rzucana na boki bezwładnie. Teraz był ten moment, Ariadna szybko pobiegła bo miecz, chwyciła go, wykonując przy tym przewrót na ziemi. Jednak gdy się odwróciła, by pomóc przyjacielowi, ujrzała jedynie bestię ściągającą łapą smoka z pyska. Następnie ciskającego nim o ziemię i wbijanym  w jego ciało ostrych niczym sztylety kły.
- Hiryu! - krzyknęła przerażona i zaczęła biec. Jednak zanim zdążyła, wilk wziął go do pyska, jak upolowanego królika i uciekł za miasto, do lasu, gdzie otworzył się portal którym uciekł. A wraz z nim wycofała się reszta jeszcze żywych wilków.

Dziewczyna przybiegła nad wysokie wzniesienie za miastem, urywającym się nad lasem. W czarnym tle gór, dolin i koryt rzek rozbrzmiewało echem triumfalne wycie wilków.
- Hiryu! -wrzeszczała najgłośniej jak umiała, ze smutkiem i wściekłością w głosie- HIRYUUU! Aaaachhh! Aceiro! Po co to wszystko?! Po co ta gra?! Ujawnij się! Wyłaź ty cholerny tchórzu! Dlaczego mi to robisz co?! Co jest ze mną nie tak?! Dlaczego ja?! Ughh... Wykładaj asa! Pokaż na co cię stać! Zakończmy to! - dziewczynę zaczęła ogarniać panika bezradności, nie mogła się uspokoić. Wszystko zdarzyło się tak nagle, w ciągu kilku sekund. Zachowywała się tak, jakby całą wściekłość chciała wyładować tylko i wyłącznie na krzyku.- Wiem, że to wszystko to nie przypadek! Odpowiedz!!!- podniosła z ziemi kamień i rzuciła najmocniej jak umiała.

Chciała krzyczeć dalej, ale poczuła że ktoś ją złapał mocno za ręce w łokciach. Odwróciła się, był to Asher. I w tym zamieszaniu, które było teraz w jej głowie, zorientowała się, że wszyscy ją obserwują. I wszyscy są równie smutni i źli jak ona sama. Jednak wiedziała, że nigdy nie będą tak tęsknić i przeżywać jak ona. Próbowała się wyrwać, ale uścisk był mocny, a ona zmęczona po wyczerpującej walce. Krzyczała jeszcze przez chwile w ogarniającej ją panice, złożonej z bardzo wielu połączonych ze sobą emocji. Nie dało się opisać co czuła w tamtej chwili. Brat jednak ją chwycił mocniej, by się nie wyrwała i przytulił do piersi. Ona wtuliła się w jego, zakładając mu ręce z szyję. Zapłakała i zacisnęła pięść najmocniej jak umiała. Asher trzymał ją nadal mocno. Może nie okazywał tego, ale w środku bardzo to przeżywał. Zachował zimną krew, dla niego najważniejsze było to, by Ariadna się uspokoiła. Nie ruszając się, przez drżące usta wyjąkała:
- Co teraz będzie...?

- Będziemy robić wszystko, by go odbić.- odpowiedział kojącym głosem.

Jeszcze mocniej się w niego wtuliła, spojrzała przez ramię na Ryana. Zdawał się mówić "powiemy im innym razem". Teraz świat dla Ariadny przybrał jeszcze ciemniejsze barwy, mimo toczącej się wojny. Przez chwilę zdążyli się zbiec ludzie, elfy, krasnoludy, niziołki i czarownice. Krótko mówiąc niemal wszyscy z okolicznych domów. Od razu było po nich widać, że jej współczują dziewczynie. Ale współczucie, choćby nie wiadomo jak wielkie w żaden sposób nie mogło jej pomóc. Miotała się i obijała między myślami. Wśród ich setek widniał jeden obraz: wilk trzymający w pysku krwawiącego Hiryu. Zawołała jedynie cicho w myślach: Hiryu!


CDN

piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 18

Rozdział 18
"Asher vs Ryan"


Karmel wbiła w czarną ziemię krzyż. Upewniła się czy stoi i odeszła kawałek.

- Łał... Więc to wszystko była wina tego staruszka?- zapytał Asher ze zdziwieniem  jeszcze niedowierzając.

- Tak...- Ariadna spojrzała na trzy krzyże przed nią. Były to symbole grobów. 

Po walce z upiorem, dziewczyna długo się nie pozbierała. Przez tydzień leżała w śpiączce. Straciła zbyt dużo krwi, by do tego nie doszło. Przełomem dla wszystkich było nie tylko to, jaką potężną wytrzymałość, siłę i wolę życia oraz walki ma Ariadna, ale również to, że dziewczyna użyła mocy. Od zarania dziejów, odkąd umierali pierwsi ludzie w pierwszych walkach, wojnach, wypadkach czy nieszczęściach. Powstawały duchy, a później upiory. Większość ludzi nie wierzyła w nie. Nie bez przyczyny. Nikt by nie chciał wierzyć, żyć w strachu. Nikt od stuleci nie użył przy nich mocy, mało kto je pokonywał. Lecz Ariadna zniszczyła tę barierę. Dla całego królestwa było to szokiem. Wreszcie się obudziła. Przez chwilę nie wiedziała, czy to był sen czy jawa. Ta walka pozostawiła po sobie ślad, nie tylko w słowach, uczuciach, w oczach. Ale również w postaci blizny na twarzy.




Ariadna patrzyła się nadal ponurym wzrokiem w czarną ziemię. Gdy wyzdrowiała, razem z przyjaciółmi powróciła tu, by pochować ciała i oddać im należny hołd, który się należy nawet najgorszemu złoczyńcy. Zagrzebali ciała, wyciągnęli ze studni ciało Rosanny. Zrobili to, na co nie mógł się zdobyć starzec. Cały czas Ariadna miała do siebie żal. Winiła się za ich śmierć. Z jej twarzy nie schodził smutek.

- Niezbyt godny pochówek...- westchnął Ryan.

- A czego się spodziewałeś?- zapytała ze złością i wyrzutem do niego Karmel.- Nagrobków z najdroższego marmuru, tony kwiatów i wiernego na zawołanie by ich pożegnał?!

- Nie... Po prostu mówię, że zasługiwali na coś lepszego.

Ariadna schyliła głowę, zamknęła oczy i wyszeptała najciszej jak umiała:
- Przepraszam...

- Wszystko gra?- zapytał jej z zatroskaniem Ryan.

Podniosła głowę, otworzyła oczy i odpowiedziała:
- Tak. Wszystko gra.

Po czym wsiadła wraz z Karmel na Albę i poleciały w kierunku zamku.

- Ryan!- podszedł do niego Asher.- Co to miało być?

- Ale o co ci chodzi?- zapytał go ze zdziwieniem.

- Co to było za pytanie?

- Ale jakie?

- No to, które zadałeś Ariadnie.

- A co cię to obchodzi?

- Obchodzi mnie, bo to moja siostra! I lepiej trzymaj się od niej z daleka.

- Bo co? Grozisz mi?!

- A żebyś wiedział.- Asher przeszedł obok niego szturchając go w ramię, wsiadł na Ohena po czym ruszył za dziewczynami, Ryan po chwili namysłu poszedł w jego ślady.


Po dotarciu do zamku, Asher poszedł prosto do stajni, nie zwracał uwagi co robią pozostali. Chciał rozładować napięcie. Chwycił widły, wszedł do boksu Ohena i zaczął przerzucać siano za drzwiczki. Pracując mamrotał coś pod nosem, niewyraźnie, a potem powiedział do siebie imitując głos Ryana:
- Ariadna, czy wszystko ok? Nie? A może jednak tak? A może to? A może tamto?! UGH...- gwałtownie usiadł na ziemi, stawiając narzędzie w pionie i powodując opadnięcie z niego pare źdźbeł siana prosto na jego głowę. Poirytowany strzepnął z siebie resztki suchej zieleniny i  skulił się opierając głowę na kolanach.
- Jakby Ryan nie mógł się odczepić...

W tym momencie Asher się zorientował, że obserwuje go Hiryu. Był to dość zabawny widok, gdyż było mu widać tylko głowę zwisającą z dachu, do góry łapami. Gdyby było ciemno chłopak by smoka uznał za nietoperza. W końcu, stworzenie było niewiele większe od swojego krewnego. A co gorsza, (dla chłopaka) Hiryu miał minę w stylu "kurde z jakim idiotą ja się zadaję?" Z kolei Asher czuł się jak debil u psychiatry.
- No co?- zapytał jakby nigdy nic. Jaszczur zpikował kawałek w dół, a potem się wybił skrzydłami, do wnętrza boksu. Po czym już swobodnie szykując, usiadł na kolanach Ashera.
- O co ci chodzi?

Smok przewrócił oczami i wrócił do poprzedniej miny.

- To już nie wolno do siebie mówić?

Cicho zawarczał na chłopaka.

- Te! Opierzona jaszczurka! To nie twoja sprawa.

Tym razem Hiryu zasyczał.

- Myślisz, że ja cie rozumiem? Leć pokonwersuj z Ariadną.

Hiryu sprawiał wrażenie obrażonego.

- Oj, dobra, sory nie gniewaj się. To wszystko wina Ryana. Pokłóciliśmy się trochę. Pewnie słyszałeś każde moje słowo, ale moim zdaniem on się dla niej nie nadaje.

- I myślisz, że to załatwi sprawę? Narzekanie, kręcenie się w kółko i ciągłe kłótnie? Asher, twoja siostra sama potrafi sobie poradzić i bez ciebie, i bez Ryana! Może sama podejmować decyzje, ona nie jest już dzieckiem. Nie musisz jej zastępować już rodziców. Jest dorosła Asher.- Chłopak usłyszał z tego jedynie cichy ryk. Ale w głowie odzywały mu się podobne myśli.

- Myślisz, że..?

Smokowi rozbłysły niesamowicie złote oczy.

- Dzięki za... Rozmowę Hiryu.

Przez ułamek sekundy nastolatek miał wrażenie, że smok się do niego uśmiecha. Nagle zerwał się do lotu i z szybkością strzały, wyleciał. Zostawiając chłopaka siedzącego na ziemi i patrzącego się w stronę nieboskłonu.




Zaciśnięta dłoń zbliżyła się do drzwi. Następnie się cofnęła, później znowu zbliżyła i cofnęła. I tak parę razy. W końcu dało się słyszeć pukanie. W progu pojawił się Ryan. Okazało się, że pukał Asher.
- Mogę wejść?- zapytał.

- Jasne. Pewnie, wchodź.- wpuścił go do środka i zamknął drzwi.- O co chodzi?

- Chciałem pogadać.

- O czym?

- O Ariadnie...

- Uu... Słuchaj, sory za to rano...

- Nie! To ja przepraszam, zachowałem się jak idiota i tak też się czuję. Nie powinienem na ciebie naskakiwać. Ale... No wiesz... Czasami czuję się jak jej ojciec... Jest... Moją małą siostrzyczką... Przez te wszystkie lata już do tego przywykłem. Posłuchaj młody... Jeśli chcesz... To droga wolna...- Ryan zdębiał. Nie docierało do niego co właśnie usłyszał. Asher już wychodził, ale po otwarciu drzwi zatrzymał się.- Tylko.... Masz o nią dbać.- Mówiąc to wyszedł.


CDN






wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 17

TAK! TAK! TAAAAAK!!! ..... Wiem...... Jestem rąbnięta..... Nieważne...... Powróciłam i wraz ze mną kolejne rozdziały! Cześć! Z tej strony Tina! Szczerze, to strasznie mi brakowało pisania rozdziałów i wstawiania ich na bloga. Więc, jestem cała happy i właśnie piszę dla Was ten rozdział!  ;D Piszcie w komach, jak Wam lecą wakacje, co tam porabiacie i w ogóle. Na przykład, mi lecą wspaniale. Byłam na obozie, dziś idę do kina, a w najbliższym czasie do Rabkolandu oraz do największego parku rozrywki w Polsce! ;) Jeszcze gdzieś tam, pewnie się wciśnie basen! Ale, nieważne co ja będę robić, tylko co będzie dalej z Ariadną? Miłego czytania! Nie zapomnijcie o komach! ;)  UWAGA: Jeśli nie przepadasz za strasznymi momentami, horrorami itp.- nie czytaj tego!

Rozdział 17
"Za dużo pytań"

Staruszek odprawił syna do domu, po czym spojrzał na dziewczynę. W jego srebrno-szarych oczach malował się smutek i gorycz. 

- A więc...?- zapytała Ariadna.

- Moja córka.... Na imię miała Rosanna... Było to dobre dziecko... Była mądra, uczynna... Po prostu wspaniała... Gdy jej dwudzieste urodziny minęły... Ja i żona postanowiliśmy, że wydamy ją za mąż. Syn, niegdyś naszych sąsiadów, miał być jej mężem. Ale moja córka się nie zgodziła... Wbrew jej woli, zaczęliśmy przygotowania do ślubu. Miała przyjść cała wieś, pare domostw, ale elfie wioski nigdy nie były duże.... Od tylu wieków byliśmy wyrzutkami społeczeństwa, przyzwyczailiśmy już się do tego. Mówili mi: "Odpuść, niech sama zdecyduje!" Ale ja wiedziałem swoje i... chyba byłem trochę za surowy... Gdy nadszedł dzień zaślubin, siłą ją wyciągnęliśmy z pokoju zamkniętego na klucz, by nie uciekła. Na ołtarzu było tak samo. Wszystko było na siłę... Podczas przysięgi małżeńskiej Rosanna powiedziała "nie". Wyrwała się z ołtarza, pobiegła do pobliskiej studni. Była ona przykryta dechami, ale spróchniałymi. Stanęła na nich. Groziła, że się zabije...- starzec patrzył w ziemię niemym wzrokiem, wszystko działo się tu i teraz, w jego głowie.- Próbowaliśmy pomóc, zbliżyć się. Nie dała. Kiedy już ją przekonaliśmy, że to nie ma sensu i zaślubiny się nie odbędą.  Zrobiła krok w naszą stronę. Deski się zawaliły... Teraz jej ciało leży w studni, a ja nie mam odwagi, by zejść tam i ją pochować....

Po chwili milczenia, Ariadna ciągnęła temat:
- Co z twoją żoną?

- Nie żyje. Zmarła z bólu, na serce.

- I co było dalej?

- Od tamtego czasu opiekuję się sam jej synem, a moim wnukiem. Zaczął mnie nawiedzać jej duch jakiś miesiąc po. Mieszkańcy uciekli, sąsiedzi, przyjaciele... A ja zostałem z osieroconym wnukiem. Upiór nie pozwala mi odejść, gdyby nie jej dziecko, zginąłbym.

Ariadna obejrzała się za siebie. Coś przemknęło. Zawiał lekki wietrzyk. Spod mgły podniosło się kilka szarych liści. Dziewczyna rozejrzała się podejrzliwie wokoło. Po jej plecach przeszedł zimny dreszcz. Starzec nieustannie patrzył się w ziemię. Nie ruszał oczami, zupełnie jakby coś go opętało.

- Halo?! Panie Starcze?!- delikatnie ręką szturchnęła jego ramię. On skierował szary wzrok na jej twarz. Przyjrzała mu się uważnie. Źrenice miał małe do granic możliwości, pomimo iż był nienaturalnie bardzo blady, zbladł jeszcze bardziej. Co na początku Ariadnie wydawało się być niemożliwe. Zerwał się porywisty wiatr, z ziemi podniosły się teraz wszystkie liście, opadłe z martwych drzew. Mgła też została częściowo rozwiana. Zdawało się, że to zapowiedź huraganu. Gdzieś w oddali, w czerni pojawiła się jasna postać.

- Rosanna...- wyszeptał.

- Biegiem!- zawołała. Pociągnęła za ramię starca, wbiegła z nim do chatki i następnie zaryglowała drzwi deską.- Co miałeś na myśli mówiąc, że twój wnuk cię chroni?

Odwróciła się gwałtownie, zarzucając na plecy swoje ogniste włosy, które w czarno- białym otoczeniu były bardzo widoczne. Na podłodze leżał elf. Sprawdziła mu puls.

- Cholera!- przeklnęła.

Zza ściany wyszedł jego wnuk.

- Co tu robisz?! Schowaj się!- krzyknęła dziewczyna. Chociaż, to upiór... Mało co, to da....

- Wiedziałem, że dziadek umrze...

- Co?!- podniosła na niego wzrok.

- Mama mi to powiedziała. Jego serce nie wytrzymało... Mówiła mi również, że TY się zjawisz... I że ona zginie ostateczny raz...

- Ty... Jak to rozmawiałeś z matką?!

Za drzwiami rozległo się szuranie, a potem wrzask. Coś zaglądnęło przez okno, coś przypominającego ludzką, ale zmutowaną twarz.

- To mama.- oświadczył młody elf.

Gdy Ariadna znowu spojrzała za okno, upiora już nie było. Na szybie, pozostał jedynie lodowaty szron.

- Jak ją pokonać?!

- Przecież wiesz...

- Nie wiem, dlatego proszę powiedz mi!

Coś zaczęło się dobijać, uderzać w drzwi i okna, wszystko przez co mogłoby przejść. Nawet dach i podłoga. Cały dom zaczął się trząść.

- Dobrze to wiesz. A ja i tak też niedługo umrę...

- CO?! Nie umrzesz! Pomogę ci, przeżyjesz! Yyyy... Jakim cudem udało ci się wytworzyć telepatyczną więź z upiorem?!

Dom mocniej się zatrząsł, a z sufitu posypał się kurz. Zupełnie jakby było trzęsienie ziemi.

- Za dużo pytań...- wyszeptało dziecko.

Nagle, dosłownie z pod ziemi, powoli przed Ariadną wyrosła niedoszła elfia żona. Dziewczyna chciała zaatakować płomieniami, ale wtedy przypomniała sobie o słowach Hiryu. Upiór wydał z siebie odgłos krzyczenia, ale tak jakby go ktoś dusił. Miecz został wyciągnięty. Rosanna rzuciła się na młodą wojowniczkę. Ognistowłosa chciała przeciąć ją w pół mieczem, ale zjawa przeniknęła przez ostrze. Zostało wykonanych jeszcze pare innych zamachów i wymachów mieczem. Bez efektów. W tym momencie tajemnicza siła z zaświatów odrzuciła od dziewczyny broń i rzuciła się do ataku. Bezlitośnie cięła ją swą mocą po rękach i ciele. Dziewczyna została przygwożdżona do ściany. Z każdym smagnięciem, powstawała, głęboka rana, z której natychmiastowo lała się krew.Obolała, padła na ziemię i skuliła się na niej. Na całym ciele czuła przeszywający do szpiku kości ból. Czuła zimne dreszcze. Przez chwilę miała problem ze złapaniem tchu. Powietrze przeciął wrzask upiora. przed nią pojawiła się się Rosanna. Był to szary, częściowo zgniły kościotrup z białą suknią ślubną z koronkami na rowkach spódnicy i na ramiączkach. Części zębów, w ogóle nie było, kości policzkowe  były zdeformowane i bardzo wystawały do przodu. Na dłoniach były palce, długości około 30 cm, zakończone szponami. Palce u stóp również były nimi zakończone. Z czarnego, lewego oczodołu wyszedł ciemnobrązowy szczur, po sukni na spróchniałą podłogę. Od upiora biła biała poświata. Z bólu zacisnęła mocno zęby i oczy. Teraz dla Ariadny było już tego za wiele. Wilki pokonałam, upiora też pokonam. Z zaciśniętej pięści z bólu, zaczął płonąć ogień, dłoń lśniła płomieniami. Zakrwawiona, resztkami sił się podniosła. Drżącymi kolanami, kulejąc podeszła do upiora, będącego prawie dwa razy większym od niej. Otarła piekącą twarz dłonią. Krew. Spojrzała na upiora głęboko czekoladowymi oczami.

- Słuchaj... Wiem, że zginiesz. Twój syn mi to powiedział. Nie chcę tego robić. Ale muszę! Ty i tak już nie jesteś człowiekiem! Może i nie mogę walczyć... Ale nadal mogę się bronić!...

Patrzyła się na nią dalej ze wściekłością w oczach. Została przestawiona na tryb furii. Upiór wrzasnął i rzucił się na nią. Ariadna jedną ręką trzymała się za bok, drugą trzymała obok, zaciśniętą, bez przerwy płonącą. Zacisnęła oczy w skupieniu, z czoła, spłynęła kropla potu. Skupienie. Słyszała tylko bicie swego serca i upiora. Gdy zabrakło ułamka sekundy, do ciosu. Otworzyła oczy, wyciągnęła przed siebie rękę i otworzyła dłoń. Błysk światła, wrzask upiora, rozchodzący się echem po górach. Były to dwie sekundy.
Zmęczona, obolała, ponacinana i krwawiąca. Oparła się o ścianę, powoli podeszła do drzwi opierając się jedną ręką o losowe przedmioty. Otworzyła je na oścież. Już nie wiał wiatr. Mgła zniknęła, a spomiędzy chmur wyszło słońce.

- Hiryu!

- Tak?

- Jednak przyda mi się transport...

- Już wysyłam Albę!

Oparła się o próg. Spojrzała za siebie. Na podłodze leżały dwa ciała. Dziadka..... i wnuka.....
Spojrzała na pierwsze od lat w tym miejscu promienie słońca. Zamrugała oczami, by jej nie oślepiło. Nie wiedziała czy czuje satysfakcję, czy klęskę. Bardziej chyba klęskę.


- Dzieciak miał rację..... Za dużo pytań.............

Zemdlała.


CDN

P. S. Dla niewtajemniczonych, ta wiadomość u góry mojego bloga o plikach cookie po prostu musi być i ja nie mam na to ŻADNEGO wpływu, dla blogów z Bloggera jest to obowiązek!

środa, 8 lipca 2015

LA

LA:

Pytania od Marty:

1. Czy chciałabyś prowadzić bloga o swoich sekretach?

Szczerze... Sama nwm... Raczej nie. Każdy ma swoje prywatne sprawy i niekoniecznie chce aby inni o nich wiedzieli. 

2. Twoja ulubiona postać z książki lub filmu.

0.o  Mam wymienić całą listę, czy to było pytanie retoryczne?! Może Iron Man, Optimous Prime... Mam ich bardzo dużo, głównie z filmów akcji. ;)

3. Spódnica czy sukienka?

Spódnica. Mam multum bluzek. Sukienka, może jedna lub dwie.... A poza tym, źle wyglądam w sukienkach.

4. Jak będą nazywały się twoje dzieci?

........... (bez kom)

5. Czy masz chłopaka?

Nie. (dla zainteresowanych, mam 14 lat) ;D

6. Czarny czy biały?

Czarny. Wyszczupla, świetnie wygląda. To jeden z dwóch moich ulubionych kolorów.

7. Elsa czy Anna.

Elsa. 

8. Ile masz pieprzyków? :D

Aktualnie jeden. Czasem mam więcej. ;) 

9. Czy masz jakieś blizny? Gdzie?

Nie posiadam blizn. 

10. Ilu masz prawdziwych przyjaciół?

Takich naj, na których mogę zawsze polegać? Dwóch.

11. Jeślibyś miała nakręcić film o czym by był?

Albo o moim blogu (historia nie pisana, tylko nagrana), albo jakiś film akcji, taki w którym by się naprawdę dużo działo. 

Pytania Mysterious:

1. Wolisz herbatę czy kawę?

Kawę, bo pobudza do działania.

2. Jakie zwierzę odzwierciedla twój charakter?

Mistyczne: smok i feniks. Realne: wilk, koń i łania.

3. lubisz towarzystwo czy jesteś zwolennikiem samotności?

Zdecydowanie nie cierpię siedzieć samotnie w domu, z założonymi rękami. Lubię działać, poznawać ludzi! ;)

4. Jaki jest twój ulubiony superbohater?

Spider-Man, Iron-Man, Batman, Kobieta Kot, Optimous Prime.... Mam ich bardzo dużo, wszyscy z filmów akcji.

5. Masz jakiś ukochany film, którego mógłbyś komuś polecić?

Wszystko to, co jest napisane w poprzednim pytaniu. 

6. Wolisz oglądać filmy czy czytać książki?

Zdecydowanie wolę oglądać, niż czytać. Ale zdarzają się i takie filmy, których wersja książkowa jest lepsza.

7. Jaki jest twój szczęśliwy numer?

Oczywiście: 7, 17, 77 i 777. :D

8. Twój ulubiony aktor?

Nie posiadam.

9. Masz jakieś śmieszne wspomnienia z dzieciństwa? Jeśli tak, to jakie?

Wtopy? Raczej nie...

10. Twoje ulubione danie/potrawa?

Bardzo lubię spaghetti i jak wszyscy pizzę. ;D


Moje pytania:

1. Czy w przyszłości twoje życie będzie się opierać o blogi i/lub pisanie książek? Dlaczego?

2. Czy masz jakieś zwierzątko domowe lub jakieś wręcz przeciwnie? ;D Jak się wabi?

3. Paski poziome, czy pionowe?

4. Ulubiony kwiat.

5. Jakie masz włosy?

6. Ile masz lat?

7. Ulubiony program telewizyjny, serial.

8. Gdybyś miała sama wybrać swoje życie, gdzie się urodzisz, jaką będziesz mieć rodzinę, dom, talent, znajomych. Jak byś namalowała siebie, włosy, kolor skóry, kształt ciała, głowy, wygląd włosów? Jak by Twoje życie wyglądało?

9. Wymarzony chłopak. Jeśli masz chłopaka, czy jest taki, jak Twój ideał?

10. Jak sądzisz? Kim byłaś w poprzednim wcieleniu? (realnie)

11. Jak byś opisała siebie? Szczerze, bez ściemy, tak jak postrzegasz siebie. Zarówno z wyglądu, jak i z charakteru.


Nominuje:

1. Marti Frost

blog: Jelsa- czyli syrena i strażnik

2. Hania Wiśniewska

blog: Love of the princess from DunBron

3. Wiktoria Kot

blog: The cold never bothered me anyway

Tyle ;) 

Rozdział 16

Cześć! Z tej strony Tina! Very, very, very przepraszam za tak długie nie wstawianie rozdziału na bloga! Jestem ogólnie na obozie i wracam dopiero 25 lipca. Na pewno w tym dniu rozdział się nie pojawi, gdyż wrócę padnięta późno i... sami rozumiecie. ;) Tak więc życzę miłego czytania. Postanowiłam dodać nową muzykę, gdyż na poprzednim zapisie były jakieś usterki, niedociągnięcia, tam jedna piosenka nie grała, bo chyba został w ogóle ten teledysk usunięty z You Tube-a. Teraz powinno być lepiej! ;D Mam nadzieję, że i Wy się świetnie bawicie na wakacjach! (jej!) Nara! Do następnego rozdziału! I pozdro! :D

Rozdział 16
"Problem z upiorem"


Ariadna wbiła z wilcze serce swój miecz. Na ziemi, leżało już martwe zwierzę. Spojrzała z powagą w stronę odgłosów wycia. Widząc nadbiegającego innego wilka, wykonała zamaszysty ruch ręką i przecięła mu brzuch w pół. Na ziemię chlusnęła krew. Niegdyś niepewna, wystraszona, pełna obaw. Teraz pewna siebie, dzielna, odważna, zaprawiona w boju. Krew i wnętrzności nie były dla dziewczyny żadną nowością. Po klindze spływała rubinowa krew. Nadbiegła koleina wataha. Ariadna wystrzeliła w nie ognistą kulę. W ciągu sekundy większość wilków płonęła, a pozostałe, te mające więcej szczęścia. Zgrabnie, niczym pędzące antylopy wyminęły pocisk. Trzy wilki, wzbiły się w powietrze, z otwartymi paszczami, pełnymi ostrych jak sztylety kłów i pazurami białymi niczym śnieg. Ariadna zrobiła salto w tył, jednocześnie unikając t ataku, jak i kopiąc wilki nogami. Jeden z nich, uderzony w głowę, padł na ziemię. Ale reszta wylądowała odrzucona kopnięciem kawałek dalej. Znowu, głodne krwi szły w jej stronę szczerząc kły. Jednemu z pyska leciała krew. Dziewczyna była gotowa to zakończyć. Wszystko stało się niemal natychmiast, w jednej sekundzie. Stworzenia, po wybiciu się łapami od ziemi, zostają trafione strzałami. Pojawiły się nagle, tak jak słońce wychodzi nagle zza chmur. Jeden padł na ziemię przebity, a drugi, trafiony został strzałą w szyję. Broń przeszła mu przez całe gardło i wyszła przez kark. Ariadna niemal słyszała, jak pękają kości, mięśnie, krtań pod jej naporem. Tak wilk został odrzucony w bok, uderzył grzbietem w drzewo. Wystający grot strzały idealnie wbił się w korę. Wilk zawisł. Nastolatka, nie kryła zaskoczenia, wiedziała bowiem czyje to strzały. Miały na piórach, u końcówki, włożone pare źdźbeł trawy. Obejrzała się. Po drugiej stronie drogi, zza drzew wyszedł Ryan. Łuk miał przełożony przez ramię i głowę, jego drewniana część była na plecach. Strzały zaś włożył do czegoś w rodzaju pochwy, tyle że większej. Była zrobiona ze skóry jelenia i przerzucona przez drugie ramię. Ariadna na jego widok schowała miecz.

- Potrzebujesz pomocy?- zapytał.

- Wiesz, że bym sobie poradziła.

- Być może.

- Co tu robisz? Chyba nie ruszyłeś w las, by ratować damy w opresji.- założyła ręce na krzyż. On do niej podszedł, złapał ją za ręce i pocałował. Po krótkim obściskiwaniu się, Ariadna przerwała.- Ryan... Chcesz, żeby ktoś nas zobaczył?

- To jest las, nie główny plac.- zaśmiał się i puścił ją.

- Nie odpowiedziałeś mi jeszcze na pytanie...

- Jestem na polowaniu.

- To my do jedzenia dostajemy wilki?- zapytała, drocząc się.

- Na ciebie trafiłem przez przypadek. Chciałem upolować łanię, kiedy nagle przybiegły te bestie i ją spłoszyły. A książę z bajki chciał pomóc swojej KSIĘŻNICZCE.- zaśmiał się.

- Zabawne. Czy księżniczka nosi się w podartych, od kłów i pazurów spodniach, bluzce i mieczu u boku, walcząc z wilkami-zabójcami?

- Chmmm... Jakaś nienormalna pewnie tak...- chwile jeszcze śmiali się i rozmawiali.- A ty co tutaj robisz?

- Jestem na "leśnej przechadzce".

- Już widzę jak spacerujesz z tymi wilkami.- Spojrzał na słońce.- Musze iść dalej. Do zobaczenia na zamku!

- Bywaj!

Ariadna ruszyła dalej na "leśną przechadzkę", a raczej na leśny patrol. Przeszła kawałek, gdy zobaczyła, że coś się rusza w krzakach. Po chwili wyszło z nich elfie dziecko. Było ubrane w stare, obdarte ubrania, nie miało butów i był trochę rozczochrane na głowie. Miał kruczo-czarne włosy, które były rzadkością u elfów i oczy w kolorze świeżej mięty. Chłopiec, na oko sześcio, siedmioletni podbiegł do niej i zapytał:
- Umiecie pani walczyć?

- Tak. O co chodzi?- nastolatka Kucnęła, by być ma równi wysokością z dzieckiem.

- A umiecie odganiać... No... Ten...

- Co?

- Chodźcie za mną.- wykonał ruch ręką, żeby za nim pójść. Ariadna wstała i ruszyła za nim. Przez całą drogę nic się do siebie nie odzywali. A wokół robiło się coraz bardziej mroczniej i ciemniej. Nisko, nad ziemią unosiła się mgła, Ariadnie sięgała do pasa. Gdyby była bardziej gęsta, chłopiec pewnie by w niej "utonął". W końcu dotarli do małej, walącej się chatki.



Wygląda jak te z horrorów. Chatka była otoczona, starymi, spróchniałymi, czarnymi ze starości drzewami. Wszędzie była szara mgła, jakby ta ziemia była przeklęta. Nad tą doliną wisiała ogromna, czarna chmura, nie było tam promienia słońca. Chłopiec podbiegł do niej i zawołał:
- Dziadku, dziadku!

Z domku, na ganek wyszedł jeszcze gorzej wyglądający, stary elf. Na głowie, z tyłu miał tylko kilka siwych włosów, oczy miał bardzo podkrążone, były w kolorze blady- szary, prawie biały. Był bardzo wychudzony. Z daleka, ktoś pomyślałby, że to zjawa. Stanął przed domem, wnuczek do niego podbiegł i przytulił go nisko, w pasie. I tak z powodu swojego wzrostu, musiał stawać na palcach. Staruszek pogłaskał ręką dziecko po głowie i spojrzał na dziewczynę.

- Z czym przybywasz? W te strony nikt, nigdy się nie zapuszcza. - zapytał.

- Dziadku! Ona może nam pomóc!

- Naprawdę nam pomożesz?- spojrzał z nadzieją w szarych oczach, nieustannie nie zmieniając smutnego wyrazu twarzy.

- Na razie nawet nie wiem o co chodzi.- mężczyzna ciężko westchnął.

- Lata temu... Na tej ziemi mieszkała z nami matka mojego wnuczka... Wspaniała żona, matka i córka... Niestety została zamordowana, przez męża, który znalazł sobie inną i chciał powiedzieć, że to było samobójstwo...

- Co było dalej?- pytała zaciekawiona.

- Nie wiem jak, ale jej dusza tego świata nie opuściła... Błąka się po tej ziemi i nie pozwala mi odejść. A wnuczek nie chce mnie tu samego zostawić. Jesteśmy bezsilni. Nawet nie wiemy jak ją z tego wyciągnąć, pomóc.

- Od ilu lat ona nie żyje?

- Sześciu i pół.

- Jesteście pewni, że to ona?

- Tak. Wszędzie bym ją poznał.

- Pomożesz?- zapytało zniecierpliwione dziecko.

- Chmm... Nigdy nie miałam z czymś takim do czynienia... Dajcie mi chwilę, zaraz wracam. Musze to przemyśleć...

Odeszła od nich kawałek.
- Duch w Loruvii? Pierwsze słyszę! No nic... Trzeba pomóc tym elfom... Hiryu!

- Tak Ariadna?!

- Potrzebuje informacji o duchach. Na pewno coś wiesz! 

- Wiedzieć, może i wiem. Ale wiem też, że duchów nie ma już od lat. Zniknęły. Niektóre z nich mogły zamienić się w upiory. Ale to wielka rzadkość. 

- Ja mam sprawę do omówienia z tą "rzadkością".

- Dobra, ale się lepiej z nim nie drocz. Uwaga: podczas konfrontacji z upiorem, wszystkie moce ulegają tymczasowemu zatrzymaniu. Po walce będziesz się prawdopodobnie bardzo źle czuć. 

- Dzięki za pomoc!

- Czekaj! Przysłać do ciebie Albę?! Sam bym poleciał, ale sama wiesz...

- Nie! Dam radę.

Wróciła do elfów.
- Umowa stoi. Opowiedzcie mi szczegóły. Kiedy go widzieliście ostatnio? Jak on wygląda? Gdzie najprawdopodobniej można go znaleźć...

Z bujanego krzesełka, na ganku, wstał elfi staruszek i nakazał wnukowi iść do środka.
- Echhh... Nie chcę żeby on tego słuchał... Będzie miał koszmary... Znowu....



CDN






poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 15

Rozdział 15
"Wilcza legenda"

Po wizycie u zielarki, Ariadna była trochę rozczarowana. Myślała, że dowie się czegoś więcej o Aceiro. Wróciła do zamku, a później weszła do zamkowej biblioteki, wzrok skierowała na półki z niezliczoną ilością książek. Była tam księga z runami elfimi, opowieści przygodowe, legendy smocze i chyba wszystko co było związane ze światem fantasy. Było to jedyne miejsce, w którym mogła być jeszcze nadzieja na choćby małą pomoc w pokonaniu Aceiro. Może jakieś wskazówki? Bogowie... Gdzie szukać? Wyciągnęła rękę, po złotą księgę opisaną: "Królestwo Loruvia"
Na okładce malował się smok.




Było cicho, jak w grobie. Strona, po stronie, słowo, po słowie było czytane przez głęboko czekoladowe oczy. Ariadna była w swoim świecie. Lubiła czasem tak odpłynąć, bez tych wszystkich trosk i zmartwień. Teraz, oczyma duszy widziała Loruvię, taką jaką opisywała ją staruszka i taką, jaka opisywała ją księga. Po niebie szybowały smoki, w zgodzie i harmonii ze wszystkim co żyje. Z ludźmi, wilkami, Matką Naturą, elfami. A nawet trolami, wampirami i innymi mistycznymi stworzeniami. Nie istniało coś takiego jak "zły smok". Istniało coś takiego jak zły pan, co nakłania do złego, dobrego smoka. Stworzenia od zarania dziejów władały tą ziemią. Gdy pojawili się ludzie, one zamiast zaatakować, zaufały. Dla większości, ta ufność była zgubna. Jedne smoki poświęcały za ludzi życie, inne zaś, gdy człowiek umierał, smok razem z nim. Oddalali i przybliżali się od siebie nawzajem. Tworząc historię, niczym dwie nici wielką tkaninę. Ogień dominował zawsze i wszędzie, najwięksi czarodzieje, magowie oraz smoki mieli moc ognia. Wilki zawsze były po ciemnej stronie, jedna z legend mówiła o tym, iż na początku te stworzenia były dobre i szerzyły na świecie pokój. Ale zjawił się إبليس - czyli diabeł. Pod postacią jednego z nich, "czarnego wilka". Nakłonił pozostałe by czynić zło i zniszczenie. Od pokoleń jego duch w nich trwa. Teraz pewnie Aceiro je nakłania. Nie wierzę w diabła. Księga została zamknięta. Delikatna dłoń Ariadny przesunęła po okładce. Czuła magię, bardzo starą magię. Wstała i odłożyła ją na miejsce. 

Wyszła przed zamek i skierowała się do stajni. Alba była wraz z Karmel na treningu, więc musiała skorzystać z innego środka transportu. Wzięła do rąk wiszące z boku, na płocie siodło i ogłowie, podeszła do boksu. Wyczyściła i osiodłała siwego ogiera. Po chwili zostawiła po sobie tylko unoszący się w powietrzu kurz i ślady podków. Cwałowała przez dłuższą chwilę, aż dotarła do wielkiej skały, gdzie była niewielka nora. Wielkością przypomina bardziej norę świstaka... Zsiadła, konia mocno uwiązała do pobliskiego drzewa i powoli podeszła do legowiska.



Wyciągnęła z pochwy miecz, trzymała go mocno, pewnie. Stała tuż przed nią. 

- Ughhh....- stęknęła gdy wyczuła odór, wydobywający się z nory. Coś tam chyba zdechło. Powoli weszła do środka, na kuckach. Było tam bardzo ciemno, Ariadna skupiła moc na mieczu. Zapłonął. Był najwyraźniej przystosowany do gorąca, bo się nie topił, nie było na nim też najmniejszej rysy. Brnęła dalej na przód, zaczęła już się zastanawiać nad powrotem, bo tunel najwyraźniej nie miał zamiaru się kiedykolwiek skończyć. Nagle coś pod jej butem twardego, pękło. Spojrzała i odskoczyła. Na ziemi leżały szczątki człowieka. wyraźnie próbował się wydostać, przed jej oczami w ciągu jednej sekundy mignął urywek sceny jak mężczyzna próbuje się ratować, uciec ale nie może bo za pozostałą mu cząstkę nogi, ciągnie go wilk. A on zaciągany z powrotem, palcami przejeżdża po ziemi, szukając czegoś do złapania w panice. Wizja się skończyła. To co widziała, to musiała być przeszłość. Wizja przeszłości. Szkielet nie miał połowy tułowia i nogi. A czaszka wyglądała tak, jakby nieszczęśnik krzyczał. Najgorszy zaś był smród zgniłych flaków, walających się dookoła. Ariadna ze wstrętem i obrzydzeniem, unikając kontaktu wzrokowego z ciałem poszła na przód. Chciała poddać próbie wilka. Po paru rozgałęzieniach korytarzy i pójściu trochę w głąb, dotarła do głównego legowiska. Była tam większa przestrzeń, bardziej otwarta i było tam więcej kości i krwi. Była, aż tak wysoka, że Ariadna mogła swobodnie stanąć, bolały ją już mięśnie pod kolanami. Na końcu legowiska martwego zająca jadł wilk. Mlaskając, rozrywał na strzępy wnętrzności i pożerał. Dziewczyna zrobiła krok na przód. Przestał, położył uszy po sobie, zjeżył sierść, warczał. Powoli się obrócił obnażał kły i pazury. To było niesamowite. Ten wilk nie miał czerwonych oczu, jak pozostałe, miał zwykłe oczy, z czarnymi, pięknie lśniącymi źrenicami. Przyjemnością było patrzeć na zwykłego wilka, niemającego nad sobą władzy Aceiro. Wilk warczał, powoli zaczął obchodzić Ariadnę dookoła, odcinając jej drogę ucieczki. Rzucił się na jej głowę. Zamachnęła się i kopniakiem w bok odrzuciła go na boczną ściankę. Uderzył w nią i spadł na ziemię. Leżąc, podniósł głowę i piszcząc z pokornym spojrzeniem czekał na wyrok. 

- Nie jestem taka, jak ci kłusownicy.- rzuciła miecz na ziemię i kopnęła go do wilka. A on zdziwiony na nią spojrzał.- Wierzę, że ty nie jesteś taki jak reszta.

Wilk powoli się podniósł i utykając na tylną łapę z bólu, podszedł parę kroków do dziewczyny. Ona kucnęła i powoli wyciągnęła do niego rękę. Początkowo stworzenie się uchylało, ale w końcu dłoń dotknęła głowy dzikiego stworzenia. Powoli, przesunęła ją na miejsce kopnięcia. Zamknęła oczy, cała moc została skupiona na nim. Dok zaczął świecić złotym blaskiem. Gdy skończyła cofnęła rękę, a wilk delikatnie wstał. Zrobił parę kroków. Był uleczony! Po chwili biegał i skakał wszędzie z radości. Podbiegł do nieznajomej. Ukazał jej się piękny wilczy uśmiech i merdający ogon. Stworzenie wybiegło z legowiska, niczym strzała.  Gdy Ariadna wyszła, już go nie było. Wsiadła na siwka i pogalopowała do domu. Pewna, że legenda o wstąpieniu diabła kłamie. 


CDN

czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 14

Rozdział 14
"Smoki... Wyginęły? "


Zza wzgórza wyleciał Ohen, zrobił beczkę i wleciał do lasu. Zgrabnie wymagając każde drzewo, każdą przeszkodę. Na jego grzbiecie siedział Asher, tym razem bez siodła, ogłowia i całego sprzętu. Mimo to siedział pewnie, skupiony trzymając się mocno rogów smoka, robiących teraz za wodze. Mijali plamy zieleni i brązu, a pod nimi jak z pod ziemi zaczęły galopować Riseie (stworzenia przypominające jelenie, tyle że w wersji fantasy) pędziły tak szybko iż dorównywały im kroku i były tuż pod nimi. Ohenowi najwyraźniej nie przeszkadzało ich towarzystwo, bo spojrzał tylko w dół by się upewnić, czy rogaczom nic nie zagraża i skupił się na omijaniu stojących mu na drodze drzew. Przeskakując zawalone pnie i nierówności. Biegły w cieniu smoka ziemi, a ich silne, umięśnione kopyta uderzały o ziemię niczym młoty. Wiecznie dumne, wiecznie dzikie, wiecznie wolne...


 (wyżej samica, niżej samiec, człowiek sięga im głową do czubka pyska)



Nagle las się urwał, pojawiła się otwarta przestrzeń, smok i Riseie wystrzelili na otwartą przestrzeń. Podczas gdy Ohen poleciał wyżej, one się zatrzymały i zaryczały na pożegnanie. Asher wyrównał lot, wyprostował się i obrócił, napawał się widokami i wschodem słońca.
- Jak myślisz Ohen?- zapytał smoka.- Dadzą nam kiedyś pospać dłużej?

Smok zaryczał w odpowiedzi, chodź ten odgłos w większości przypominał ziewanie.

- Niestety... Też tak myślę...- westchnął.

 Kawałek dalej, na ziemi namalowany był żółty symbol, okrąg symbolizujący miejsce lądowania. Asher delikatnie skulił się na stworzeniu, ale cały czas głowę trzymając umiarkowanie wysoko. Wykonał odpowiedni ruch rękoma, nakierowujący głowę smoka na ziemię. Po czym przycisnął do jego boków łydki. Smok zareagował natychmiast. Pikował w dół. na dwa metry przed ziemią. Raz zamachnął skrzydłami, by zwolnić. Łapy jaszczura dotknęły gęstej, suchej, biszkoptowej trawy. Kawałek dalej, pod samotnym drzewem, stała reszta, ze smokami oraz Pectus. Chłopak zsiadł z Ohena i podszedł.

- Niezłe Akrobacje.- pochwalił go król, podchodząc do niego.

- Taak. Przy okazji, odkryłem że mój smok ma na grzbiecie stalowe, niezniszczalne łuski, które cholernie bolą w cztery litery.- delikatnie poskarżył się na trening bez użycia sprzętu.

- To pewnie dlatego tak bardzo ci było ciężko się skoncentrować na lataniu. Musisz mocniej ścisnąć łydki, pewniej i niżej trzymać łokcie przy sobie.- zaczął prawić mu wykład i chodzić dookoła władca- Nie możesz być, aż tak bardzo spięty podczas lotu, kiedy omijasz przeszkody, ani ZA BARDZO rozluźniony podczas lotu wyrównanego...

- Ale...

- Nie przerywaj mi! Nie jesteśmy teraz na wojnie, ale kiedyś będziemy. Jesteś przywódcą Asher! Nie możesz sobie pozwolić na błędy, nawet ten najmniejszy. Twoja drużyna na ciebie liczy! Ja na ciebie liczę.- zatrzymał się przed nim, ręce miał splecione za sobą, z piersią wypartą do przodu, wyprostowany, spojrzał prosto w oczy ucznia.- Zrozumiałeś?- zapytał się łagodnie, acz stanowczo.

- Tak.

- Słuchaj Asher... Wiem, że te treningi o świcie nie są dla was najprzyjemniejsze, jeszcze dzisiejszy, na nie przygotowanym smoku. Ale spójrz, nie tylko ty na tym treningu ucierpiałeś.- podszedł i obrócił go za siebie. Na złotym polu, obok miejsca w którym wylądowali Ohen tarzał się po ziemi, drapiąc w grzbiet. Wyglądało to bardzo zabawnie, bo dawno nie padało i smok wzbudzał dookoła siebie tumany kurzu.- Jemu chyba też nie spodobał się ten pomysł, z jazdą bez siodła.- zaśmiali się.- Nie zapomnij go potem porządnie umyć!- krzyknął odchodząc w stronę zamku, który malował się niemal na horyzoncie.- Uwaga wszyscy! Koniec treningu! Sprzęt dla smoków jest w siodlarni, spotykamy się po południu!

Do brata podbiegła Ariadna:
- Ale udzielił ci lekcji!

- Zabawne! Spróbuj lecieć na tym tu, ot smoku, bez siodła.- wskazał na Ohena wciąż jeszcze się tarzającego.

- Ja już leciałam na Albie, tyle że ona ma pół łuski, pół pióra.

- Bo to samica, wszystkie samice są zbudowane tak, by właścicielce było wygodnie! To jakaś zmowa! Nawet Ryan nie ma tak twardego smoka!- spojrzał na Ryana, a on mu odmachał.

- To przeznaczenie, każdy ma przeznaczonego smoka dla siebie, a przynajmniej jeżeli jeszcze jakiekolwiek zostały.- spojrzeli na siebie porozumiewawczo- Tak, czy inaczej ty masz Ohena, to wyjątkowy smok. Zresztą...- nagle za Asherem stanął Ohen i głowę przełożył przez jego ramię.- Pasujecie do siebie...

Chłopak spojrzał na smoka w stylu: "Ziom, odbiło?". Po czym ruchem dłoni odepchnął głowę smoka na bok. A on zafurczał i otarł się o niego skrzydłem. Po chwili Asher zorientował się, że na płaszczu urosły mu kwiatki.

- Co do...?- zapytał.

- Ohen chyba ci proponuje ogrodnictwo. Będziesz miał na czym latać!- zaśmiała się Karmel z resztą.

Długo jeszcze gadali, śmiejąc się, to był bardzo gorący dzień. Wszyscy siedzieli w cieniu drzewa, a smoki rozłożyły się na ciepłej trawie w chłodnym cieniu, drzemiąc. Mięli wrażenie, że słońce dzisiejszego dnia daje z siebie wszystko i więcej. Ariadna, śmiejąc się spojrzała na słońce. Było prawie południe. Wstała z ziemi i otrzepała spodnie.

- Gdzie idziesz?- zapytała Karmel.

- Muszę coś załatwić w miasteczku.

- W taki upał?- zapytał się teraz Ryan.

- Każda pogoda dobra.- odpowiedziała i ruszyła w ślady Pectusa.

Po około godzinnej podróży dotarła do miasteczka, centrum życia elfów. Weszła na rynek, potem do bocznej uliczki. Przeszła między paroma domami, aż doszła do końca. Zapukała do ostatnich drzwi. Były niewielkie, jak większość rzeczy w wiosce. Maleńkie okienka, widać było, że to wiekowy dom, w odróżnieniu od pozostałych porządnych, ze ścian odpadał tynk, drzwi miały lekko zardzewiałe zawiasy, okna też nie były leprze. Czekała chwilę, już miała zrezygnować, kiedy drzwi otworzyła jej kobieta, starsza elfka, jak wszystkie elfy miała 1/3 jej wzrostu. Na pierwszy rzut oka, przyjaźnie nastawiona, ubrana w starą, piękną suknię w odcieniach brązu. Buty skórzane, brązowe, o płaskim spodzie. Szczupła, o ciemno brązowych włosach i zielonych oczach oraz jasnej skórze. Spomiędzy burzy gęstych, związanych w luźny warkocz do tyły włosów, wystawała szpiczaste, elfie uszy. Na szyi wisiał jej przepiękny, fantastyczny naszyjnik.




Twarz miała całą w zmarszczkach, mimo to przyjaźnie się do niej uśmiechnęła.
- Czego potrzebujecie pani?

- Szukam kobiety o imieniu Rowena.

- To ja. W czym mogę pomóc?

- Yyyy... Mogłabym wejść? To temat nie na rozmowę w progu.

- Oczywiście! Zapraszam.- otworzyła drzwi na oścież i wpuściła dziewczynę. Od progu biła woń ziół i maści na różnych rzeczy. Dom był bardzo niewielki, wypełniony był roślinami zarówno tymi, które były widoczne na co dzień, jak i najrzadszymi. Na środku był postawiony stolik i obok niego dwa krzesła. Zza wysoko osadzonych okiennic na roślinność padały białe wiązki światła. Ariadna rozejrzała się uważnie z zachwytem. Spojrzała na gospodynię. Rowena w glinianej misie mieszała i ubijała różne listki ziół, korzonki oraz różne nasiona.

- Co robisz?- zapytała ciekawska Ariadna.

- Maść.

- Jesteś zielarką.

- Zgadza się. Elfy i ludzie przychodzą do mnie z różnymi chorobami, a ja ich leczę tradycyjnymi, naturalnymi metodami.

- Czyli uprawiasz magię?

- Nie, jestem zielarką, nie czarownicą. Leczę, dzięki pomocy Matki Natury.- przerwała wytwarzanie, odłożyła miskę na półkę, wiszącą na ścianie i zapytała- Z czym do mnie przychodzisz dziecko? Chyba nie po to, by pogadać towarzysko ze staruszką.- usiadła na krześle i spojrzała spokojnymi oczami na Ariadnę.

- Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o...- zniżyła ton głosu do szeptu i usiadła naprzeciw- ...Aceiro.

- Nie wymawiaj tego imienia!

- Co się stało?- była zdziwiona reakcją staruszki.

- To imię przynosi nieszczęście, szczególnie teraz, kiedy żyjemy na ziemi niczyjej...

- Ta ziemia należy do Pectusa.

- Naprawdę wierzysz w swoje sowa?

Dziewczyna umilkła.

- Jest środek wojny. Mieszkańcy żyją w strachu, wilki napadają na na nas, mordują niewinnych ludzi, zwierzęta. Póki ta wojna się nie skończy, ta ziemia nie należy do nikogo. - powiedziała ze złością i smutkiem w głosie- Na nasze nieszczęście...

- Więc... Powiesz mi co wiesz o Aceiro?

- Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć....- westchnęła.- Żyję w Loruvii od prawie stu lat. Pamiętam jaka była radość, gdy na świat przyszli Pectus... i Aceiro. I smutek, gdy ich matka wydała ostatnie tchnienie... Przekazanie tej przeklętej laski, było jej największym błędem. Ale ciężko jej za to winić... Skąd mogła wiedzieć?- nastała chwila ciszy- Aceiro był chyba najgorszym dzieckiem, jakiego kiedykolwiek widziałam. Drwił ze wszystkich, wyżywał się na zwierzętach, no oprócz wilków. W wieku około dziesięciu lat znalazł w lesie młodego wilczka. Zajmował się nim, jakiś rok później, kiedy opiekunka podniosła na niego rękę, stworzenie odgryzło jej pół ręki i zjadło, prawie całą żywcem. Reszta pewnie jest ci świetnie znana.

Ariadna spojrzała z intrygą na jej szyję, zdobioną złotym naszyjnikiem. 
- A ten naszyjnik... On coś oznacza?

- Ten smok? To pamiątka po moim zmarłym przed laty ojcu. Loruvia wtedy słynęła jeszcze ze smoków. każdy wtedy miał smoka, mój mąż też miał jednego. Teraz ludzie mówią, że wyginęły. W co szczerze wierzę. Niemożliwe, żeby oprócz waszych się jakieś uchowały.

Dziewczynę aż ścisnęło w brzuchu. Smoki... Wyginęły? Najchętniej zaczęłaby prawić kobiecie wyrzuty, ale nie chciała pokazać siebie od tej drugiej, niekoniecznie dobrej strony. 

- Muszę już iść. Bardzo dziękuję za pomoc.- wstała i wyszła. Cały czas myśląc o słowach Roweny.


CDN