niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 1

Cześć! Tutaj Tina Fire! Witam Was na blogu "Smocza krew", dziś postanowiłam się zmobilizować i napisać 1 rozdział, niestety nie mogę obiecać iż rozdziały będą wypuszczane regularnie, ponieważ mam naprawdę dużo nauki, obowiązki itp. a jak będą wypuszczane to najprawdopodobniej w weekendy, nie przeciągając miłego czytania! I Pozdro! ;)



Rozdział 1
"Nie ma litości"


Na tle wschodzącego słońca pasły się jelenie, ptaki umilkły, a cisza była niemal nie do zniesienia. Ten spokój był zdradliwy.... Wtem rozległy się żwawe, głośne kroki i stukot laski, sapanie, odgłosy wielu łap stąpających po spalonej, już bez życia ziemi. W tej chwili buchnął ogień. Wszystkie stworzenia rzuciły się do ucieczki, jednak na darmo, wilki otoczyły jelenie, by potem rzucić się na nie i pożreć. Aceiro patrzył się na to wszystko, niemal pochłaniając całym sobą strach i cierpienie mordowanych i zjadanych żywcem zwierząt, na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Wziął do ręki głowę jednego z zabitych jeleni, jeszcze pożeranych niemal w całości i zaczął mówić jakby do martwego już życia:

- Och, matko naturo... Jakaś ty jest naiwna.... Myślałaś, że się nawrócę, że będę się płaszczył przed twoją POTĘGĄ, jak wszystkie elfy i stworzenia? Żałosne... Tutaj to ja pociągam za czarcie sznurki, to ja ustalam zasady gry i to ja zasiądę na tronie Loruvii, już wkrótce.... A może powinienem mówić Aceironii?- w tej chwili wilk wyrwał mu z ręki głowę jelenia i zmiażdżył ją pod naciskiem szczęk.

Aceiro spojrzał w stronę zamku na szczycie wzgórza, gdzie kierowały się inne stworzenia w poszukiwaniu pomocy, jedzenia i wody.

- Nigdzie nie ma ucieczki, nie ma ratunku....- powiedziawszy to ruszył w głąb lasu, a jego laska stukotała i wydobywała z siebie głuchy odgłos uderzanego drewna o ziemię- Idziemy Voro!

Voro usłyszawszy to zawył przeraźliwie głośno, tak że aż ziemia zadrżała, wszystkie inne wilki, jak na komendę ruszyły za swym panem. W ciągu niecałej chwili po nich zostały jedynie niedojedzone resztki zamordowanych stworzeń.




Tymczasem pod pałacem, zgromadziły się setki stworzeń, kilka elfów próbowało je uspokoić. 
-Spokojnie, wody wystarczy dla wszystkich!- powiedział jeden z nich z niepewnością w głosie- Gdzie ta woda? One zaraz nas stratują!- w tej chwili łoś niemal zdeptał małego elfa.- Pospieszcie się!

- Już biegnę!- zawołał inny elf pędząc w ich stronę z wielkim poidłem z wodą - Dużo ich dziś przybyło?

- Jeżeli w twoim mniemaniu dużo oznacza pareset, to tak jest ich DUŻO!

Elf położył na ziemi poidło i wszystkie zwierzęta rzuciły się na widok wody. Opiekunowie wykorzystali ten moment i szybko zamknęli i zabarykadowali wrota.

- Trzeba powiadomić króla! Wody nie ma zbyt dużo, a zwierzęta muszą mieć co pić!

-Święte słowa! Biegnij do króla, a ja postaram się ich zatrzymać, kiedyś w końcu woda w poidle się skończy!

-Dobra! Niedługo wrócę!- to powiedziawszy ruszył w stronę zamku. Biegł pomiędzy alejkami z domami, niezliczoną ilością straganów w których kupcy zapraszali aby kupić ich produkty, by wreszcie po bardzo długim sprincie dotrzeć do wrót zamku. Wszedł przez ogromne drewnianie drzwi, potem po schodach, przez hol i do sali tronowej. Zdyszany próbował wydusić z siebie choćby słowo, ale nie mógł złapać tchu.

- No wysłów się! - król nie wytrzymał.

- Panie... Przy bramie królestwa.... Zwierzęta.... Setki.... Potrzebują wody....- ledwo z siebie wydusił.

- I powiedz mi co ja mam z tym zrobić?- wyżalił mu się władca.

 - Nie wiem Panie... Wszak nie ja władam królestwem...

Pectus wstał, podszedł do okna i wyjrzał z niego, rozciągał się tam widok na całe królestwo. Spojrzał na bramę.

-Biedne stworzenia.... Gdybyśmy tylko mięli tyle wody.... Niestety.... My też potrzebujemy mieć co pić, źródła wysychają, Aceiro trzyma nas w szachu, Matka Natura będzie musiała sama sobie poradzić....

-Ależ Panie! Tam zginął zwierzęta! Aceiro robi co chce, bezkarnie morduje, niszczy las! Nasze ziemie, ogień dotrze wszędzie! Rzeki wysychają, bory płonął, nad naszym królestwem zawisły czarne chmury!- tutaj zniżył ton głosu do szeptu i odwrócił się tyłem do władcy.- A pan jest zbyt wielkim tchórzem by cokolwiek zrobić!

- Stój!- nakazał Pectus.- Dawno temu znałem dwójkę ludzi, niezwykłych ludzi którzy byli obdarzeni niezwykłymi zdolnościami, oni już od dawna nie żyją, źródła są niepewne, ale ponoć mięli dwójkę dzieci.

Elf obrócił się z nadzieją w oczach i rzekł:

- To znaczy, że masz plan?

-Zgadza się....


CDN

5 komentarzy: