poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 8

Rozdział 8
"Aceiro, bój się!"


Jedwabiście gładka ręka zgarnęła rozczochrane, ognisto-rude włosy z twarzy, a światło dzienne ujrzały głęboko czekoladowe oczy. Ariadna ziewnęła, przeciągnęła się siedząc na łóżku. Po czym znowu na nie padła. Patrząc się znużona i zaspana na złoty gdzieniegdzie przypominający płomienie sufit. Spojrzała na prawą rękę, wciąż jeszcze od nadgarstka do łokcia owiniętą bandażem. Powoli go zdjęła. Rana zniknęła. Po raz pierwszy od trzech tygodni prawie zupełnie ją nie bolała. Z powrotem usiadła na zburzonym łóżku, delikatnie ucisnęła miejsce ugryzienia.
- Nareszcie...- szepnęła szczęśliwa, że dziś będzie mogła już normalnie funkcjonować. Podniosła się z łóżka, dla pewności starała się mało używać ledwo co wyleczonej ręki. Podeszła do lustra na ścianie. Zaśmiała się do siebie widząc w odbiciu nastolatkę z kudłami na głowie i lekko zmiętą czerwoną koszulą nocną.
- Jak dziecko co pięć miesięcy się nie myło!

Rozczesała się, przebrała i zaścieliła łóżko. Czując jak bardzo jest głodna, zeszła na dół, na śniadanie. Hol, jadalnia i sala tronowa świeciły pustkami. Sama, w zupełnej ciszy zjadła śniadanie, przy bardzo długim stole z ciemnego drewna. Był zaścielony bolącym w oczy, białym obrusem, trzema świecznikami, w idealnej odległości od siebie, jeszcze się palącymi. Obok nich były w misach świeże owoce, najdziwniejsze dania i potrawy. Gdy skończyła, wyszła z jadalni, przeszła przez hol i wyszła przez otwarte wrota na ganek. Na pierwszy rzut oka nikogo nie było, ale gdy się Ariadna wsłuchała za zamkiem dobiegały odgłosy walki. Pobiegła tam. Okazało się, że za zamkiem jest wielki kort do ćwiczeń i treningów! Najbliżej zamku, na niewielkich słupkach, powieszone były kukły. Pierwsza przypominała wilka, a druga Aceira. Ewidentnie były traktowane, jak worki treningowe. Dalej były ustawione cztery tarcze, wykonane z drewna i słomy, ciasno ze sobą związanej, a parę metrów przez nimi były wyznaczone linie, z których się strzelało. W rogu stały nawet prowizoryczne smoki, z których także można było ćwiczyć strzelanie z łuku. Kawałek dalej był tor przeszkód. Zaczynał się sprintem przez około 20 metrów, później skok przez fosę, przejście pod  zawieszonym poziomo pniem. Wejście na jednego z czterech stojących koni czarnego, brązowego, rdzawego lub białego. Następnie pogalopowanie przez ścieżkę wiodącą przez las, usianą "niespodziankami", Ariadna dalej nie mogła dojrzeć co jest. Oraz z boku, po lewej stronie, mała arena, a z boku leżące, drewniane miecze. Dziewczyna była pod wielkim wrażeniem, nie zdawała sobie wcześniej z istnienia tego miejsca. Ale oprócz sprzętu do treningu ćwiczyli jeszcze tam Asher na miecze z Pectusem, Karmel na Albie przemierzała tor przeszkód, a Ryan ćwiczył strzelanie z łuku do tarcz.

- Ręce blisko siebie! Głowa nisko! Uważaj co robisz Asher!- wydawał polecenia Pectus.

W tej chwili Karmel zauważyła stojącą nieopodal przyjaciółkę.- Ariadna!- krzyknęła do niej z podnieceniem i radością w oczach, po czym zsiadła z Alby i pognała do niej. Zarzuciła jej ręce na szyję- Wreszcie się obudziłaś! Jak z twoją ręką?!

- Wszystko w porządku!

W tej chwili podeszła do niej cała reszta, łącznie ze smokami. Hiryu nawet nie wiadomo z kąd wyleciał i jak, niczym strzała śmignął do swojej pan,  po czym owinął się wokół jej szyi.

- Dobrze, że wróciłaś!- powiedział do niej Ryan. Wszyscy otoczyli Ariadnę, cieszyli się, że jest z nimi.

- Dobra, dosyć! Przepuśćcie mnie!- Pectus próbował się przecisnąć.- Ariadna przyszłaś w idealnym momencie, akurat trenujemy, dołączysz się do nas?

- Pewnie!- zgodziła się podekscytowana.

Wszyscy ćwiczyli intensywnie aż do wieczora, kiedy wybiła dwudziesta, król Pectus zarządził koniec treningu i zwołał całą czwórkę do siebie. Jednak się nie spodziewali tego co ich czeka...
Stali w sali tronowej, naprzeciw siedzącego na tronie Pectusa. Obok króla stał Karso trzymający na czerwonej poduszce bronie.

- Jakieś pasowanie, czy jak...?- myślała głośno Karmel.

- Zaraz się przekonamy.- uspokoił ją Asher.

Pectus wstał i zaczął przemowę:
- Trzy tygodnie temu ponieśliście klęskę w walce z wilkami. Teraz wasza porażka nie wchodzi w grę! Wtedy, nie byliście odpowiednio przygotowani, nie mieliście doświadczenia, ani broni. Teraz to się zmieni! - Władca wziął do ręki z poduszki dwa mniejsze miecze- Karmel, podejdź!... Jako król i władca Loruvii mianuję cię czwartą ze strażników, przyjmij te bronie jako symbol tego kim się stałaś.- Karmel wzięła do rąk swoją nową broń, przyjrzała jej się uważnie- Nie zmarnuj szansy, jaką los ci ofiarował w darze.

- Obiecuje.- mówiąc to wróciła na swoje stanowisko.

- Ryan!- wziął do ręki łuk i strzały.- Jako król i władca Loruvii mianuję cię trzecim ze strażników,  przyjmij tę broń na znak tego, kim się stałeś- Chłopak ujął w ręce ofiarowaną broń.- Nieważne jakim darem cię los obdaży, ważne żebyś umiał go dobrze wykorzystać.

- Umiem.- Ryan wrócił na swoje miejsce.

- Ariadna!- ujął w dłoń miecz.- Jako król i władca Loruvii, mianuję cię drugą ze strażników, przyjmij tę broń na znak tego, kim się stałaś- dziewczyna wzięła do ręki miecz- Pamiętaj, nieważne co zgotuje ci los, ważne żebyś umiała pokonać lęk i wybrnąć z każdej sytuacji.

- Nie musisz się niczego  obawiać.

- I na końcu Asher!- ostatnią z broni był obustronny topór- Jako król i władca Loruvii mianuję cię pierwszym ze strażników, przyjmij tę broń na znak tego kim się stałeś- Asher ujął topór- Pamiętaj Asher... Siłą wilka jest wataha, siłą watahy jest wilk.- Chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie, po czym wrócił ściskając w rękach ofiarowaną broń.

- Jesteście strażnikami Loruvii! Naszymi obrońcami! Naszą nadzieją na lepsze jutro! Nasze losy i życia spoczywają w waszych rękach! Wierzę iż podołacie i położycie kres wszystkiego co złe! Przyżeknijcie... Chodźbyście i mnie już więcej nie ujrzęli, będziecie walczyć, do samego końca... By pomścić moją duszę... Przyżekacie?

- Przyżekamy!- odkrzyknęli.

- Dobrze... Możecie odejść...- mówiąc to opadł na tron ze zmęczenia.

Wszyscy wyszli. Po przekroczeniu bramy zamku. Zaczęli napawać się swoimi nowymi "zdobyczami".

Karmel miała dwa mniejsze miecze, były tej samej wielkości. Zostały przepięknie ozdobione, w tradycyjne średniowieczne wzory. Miecze jednak nie były dłuższe, niż całe jej przedramię, więc nie ważyły dużo i były wyjątkowo poręczne.



Ryan miał łuk i kilka strzał. Broń była długa na około metr, była również bardzo poręczna. strzały niewiele się od niej różniły. Miały  taki sam kolor, tylko na końcu miały kacze pióra (jak wiadomo unoszą się na wodzie) które pięknie lśniły mieniąc się zielenią i błękitem. Całość pięknie się prezentowała.



Ariadna miała miecz. Klinga lśniła w blasku księżyca, a rękojeść była w kolorach brązu. Miecz był dosyć ciężki i gdy trzymała go po raz pierwszy w zamku, musiała to robić obiema rękami. Był bardzo poręczny, mimo swojej wagi.



Asher z kolei miał dwustronny topór. Już na pierwszy rzut oka, widać było, że nie jedną stoczył walkę.  Ostrza, mimo wyraźnych starań by to zataić, miały rysy, delikatnie, cieniste plamy. Ale w całości, prezentował się wspaniale. Długi był na prawie półtorej metra i bardzo ciężki.



Po dokładnym obejrzeniu broni, wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi, ciesząc się otrzymanymi darami, wiedzieli, że ich bronie w przyszłości nie raz uratują ich życie, byli z siebie bardzo zadowoleni. Kiedy już szli na do komnat, Ryan postanowił wziąć się w garść. Więc na chwilę zatrzymał Ariadnę.

- Co jest?- zapytała zdziwiona.

- Chciałbym Ci coś pokazać...- odpowiedział niepewny.

- To może jutro, kiedy będzie jasno. Pójdziemy z resztą.- zaproponowała.

- No właśnie, wiesz... Ale ja nie chcę pokazywać tego reszcie.

- Ok... Zgoda, chodźmy...- zgodziła się w końcu, zaintrygowana, co takiego chce jej pokazać chłopak.

CDN

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 7

Cześć! Z tej strony Tina! Witam Was po raz koleiny na blogu "Smocza krew" z nowym rozdziałem! Problem braku internetu został rozwiązany, aczkolwiek zostałam pozbawiona laptopa i muszę siedzieć na starym rzęchu, który no cóż... nie jest przenośny. Więc myślę, że powrócę do tego trybu regularnego wypuszczania rozdziałów co był. No i cóż? Miłego czytania i pozdro!

PS. zdjęcia w większości nie będą się zgadzały kolorem, tłem itp. chodzi tylko o sytuację, zachowanie. (tak samo będzie w innych rozdziałach gdzie będzie występować walka)


Rozdział 7
"Czarne Dusze"

Następnego dnia:

Asher docisnął popręg w siodle Ohena, poprawił ogłowie, włożył lewą nogę w strzemię:
- Pospieszcie się, zaraz smoki wypuszczą korzenie!

- Chwila!- odkrzykną w odpowiedzi Ryan, w pośpiechu czyszcząc szczotką Nivisa. Ariadna zaś pomagała Karmel osiodłać Albę. Gdy skończyli wsiedli na smoki i już mieli odlecieć, kiedy nagle zjawił się Pectus:
- Dokąd się wybieracie?

- Na poszukiwania Aceiro.- odpowiedział mu Asher- Wczoraj znaleźliśmy jednego z jego wilków. Skoro był tam jeden, to musi być i wataha.

- Masz plan co zrobić jeśli go spotkacie?

- To proste, będziemy walczyć.

- A co jeśli powinie wam się noga?

- Powinie...? Spokojnie umiemy o siebie zadbać.

- Aceiro nie jest byle złoczyńcą, dzięki tej lasce jest jednym z potężniejszych magów w świecie magicznym.

- Nie ma obaw, wiemy w jakich okolicach przebywa, przylecimy, sklepie go i po sprawie!- mówiąc to Asher i reszta drużyny odlecieli na poszukiwania. Pectus pokiwał tylko głową myśląc o tym jak Asher jest bardzo pewny swego, ta głupota zniesie go na nieznane dotąd i groźne wody- myślał.


Karmel zawirowała w powietrzu na Albie, a Ariadna omal z niej nie spadła.

- Asher... Jesteś pewien, że uda nam się pokonać Aceiro? - zapytał lekko przejęty Ryan ostrzeżeniem Pectusa.

- Pewnie, może to i jest jakiś koks, ale nas nie pokona!- odkrzyknął z pewnością w głosie Asher, zdeterminowany jeszcze bardziej.

Znaleźli się nad miejscem w którym jeszcze leżało truchło wilka. Bez wahania wylądowali obok.

- Nie wiemy co mas tu czeka! Zachowajcie ostrożność!- ostrzegł resztę Asher.

Zbliżyli się w miejsce zbrodni. Przeszukali okolice. Karmel znalazła odciski wilczych łap, ten wilk wyraźnie krwawił.



- Musimy iść za śladami, trzymamy smoki blisko siebie!- Nakazał Asher, widząc jak Hiryu jeży się i stroszy na widok śladów.

Szli już dobrą godzinę, kiedy zobaczyli w oddali buchające płomienie,  trawiące wszystko, co stoi im na drodze. Ohen chciał się rzucić na pomoc roślinom, ale jego pan mu nie pozwolił, w jego oczach widać było żal, rozpacz, wściekłość. Nagle ujrzeli widok, który na długo przeszyje im pamięć.






- Setki wilków...- wyszeptała TROCHĘ przestraszona Karmel.

- Trzeba je obejść.- wpadł na pomysł Asher, widząc wielką skarpę, kawałek nad płonącym lasem.

Po cichu prześlizgnęli się na nią, widok był upiorny. Płonący las, setki albo i nawet tysiące wilków, ciała stworzeń zabitych przez nie. Niektóre z nich jeszcze kończyły posiłek. Ale nigdzie nie widać było Aceiro.

- Wygląda jakby czegoś pilnowały...- zastanawiał się Asher.

- Albo na coś czekały... lub kogoś...- poprawiła go Ariadna.

- Sądzisz, że Aceiro wie że tu jesteśmy, że mieliśmy przyjść?- zapytała Karmel przyjaciółkę.

- Nie wiem.- odpowiedziała jej z bezradnością w głosie.

Nagle od tyłu zaatakował ich wilk, pierwszy zauważył go Ryan. W ostatniej chwili wziął do ręki leżący obok drewniany kij. Wilk nabił się na niego, poleciała krew, przebił mu cały brzuch tak, że aż wyszedł przez kręgosłup, dało się słyszeć głośny, rozpaczliwy pisk, po czym zwierzę padło. 

- Jak to zrobiłeś?- zapytała go Karmel.

- Wziąłem do ręki kij, a reszta sama się zrobiła.

W tej chwili zdali sobie sprawę, że patrzą się na nich wilki. Przez chwilę się nie ruszali. Ariadna nakazała:
- Ani się ważcie drgnąć...

Niestety wilki nie były takie głupie... rzuciły się na nich. Od tej chwili byli drużyną...
Wszystko działo się w mgnieniu oka... Smoki i ich właściciele stali się jednością...

Do Ashera biegło kilka wilków, bez wahania wykonał ruch ręką, z doły do góry. Na ziemi pojawiły się odblaski koloru zielonego i z tych właśnie miejsc wyrosły pędy-macki, które złapały pędzące wilki.

Karmel zdmuchnęła ruchem rąk (dosłownie) jednego z wilków, który uderzył o skałę i padł na ziemię. Z ranami na ciele podniósł się trochę na przednich nogach, patrząc na nią spode łba, z wściekłością w oczach. Alba dokończyła robotę rzucając się na niego.


Ryan miał przed sobą wiele atakujących go wilków. Używając nowo nabytej broni, szybko się z nimi rozprawił. Jednego uderzył w głowę, innego w brzuch, a jeszcze innego w łapę, czy żebro. W pewnej chwili jeden z wilków zaatakował go z góry, chłopak obronił się kijem. Wilczysko wbiło się zębami w drewno. Wtedy Ryan zamaszyście obrócił kijem za urwisko i stworzenie oderwane od kija spadło na ziemię, parę metrów niżej. Umierając z pyska leciała mu krew.


Ariadna wykonała trzy salta w tył cofając się od zbyt dużej liczbie przeciwników. Przystanęła na chwilę, raz po raz starając się zapanować nad natłokiem emocji i wrogów, atakując je a to mocą , a to czasem rękoma czy nogami. Po pokonaniu  parunastu dotarło do niej, że nie pokonają tylu wilków, mimo pomocy smoków, które dawały z siebie wszystko. Nawet młody Hiryu walczył czasem z jednym z wilków. Nagle na zaskoczoną dziewczynę skoczył jeden z wrogów. Obroniła się ręką, niestety nie miała jej zabezpieczonej i kły stworzenia wbiły jej się głęboko, niczym wiele małych sztyletów. Krzyknęła z bólu:
- Aaaaaaaaaaaaa...!!!

Wszyscy zbiegli się do niej, Ryan zabił wilka wbijając mu kij w tułów i ostrożnie wyciągnął zęby z ręki Ariadny.

- Aaa... Aa... Aaaa...- krzyczała z bólu.

- Już spokojnie... Wszystko dobrze.- starał się uspokoić siostrę Asher.

- Nadchodzą ze wszystkich stron!- krzyknęła do nich Karmel. Widząc koleine dziesiątki czarnych punktów z ognistymi oczami zbliżającymi się groźnie w ich stronę.

- Szybko! Wszyscy na smoki!- nakazał Asher i wziął ostrożnie osłabioną Ariadnę pod zdrowe ramię. Następnie wsiadł z nią na Ohena i w ostatniej chwili wzbili się w powietrze. 

Po dłuższej chwili dotarli do zamku. Pod bramą czekali na nich Pectus z Karsem, już z daleka ich widzieli i ranną Ariadnę. Ohen i reszta smoków wylądowali. Hiryu leciał tuż przy swojej pani, wiedział, że jest bardzo słaba, w trakcie drogi omal nie zemdlała. 

- Podaj ją!- nakazał król Asherowi, wraz z Ryanem zanieśli słaniającą się dziewczynę na nogach do komnaty. Tam położyli ją na łóżku i już gdy doszła reszta, opatrzyli ranę.

- Bardzo z nią źle?- zapytała się Karmel, zmartwiona stanem przyjaciółki.

- Tak, źle. Ale miała szczęście...- powiedział zdecydowanym tonem Karso.

- Co to znaczy?- zapytał się go Asher.

- Znaczy to, to iż mogła w walce stracić rękę, a tak się nie stało.

- Co teraz będzie?- wypytywała się dalej Karmel.

- Teraz to przede wszystkim trzeba was nauczyć walczyć! Nie myśleliście chyba, że nie zauważymy ran na waszych ciałach, zadrapań, siniaków...- królewski doradca miał rację. Wcześniej nie zdawali sobie z tego sprawy ale gdy popatrzyli po sobie dotarło do nich, iż przegrali tę walkę.- Póki nie nabierzecie odpowiednich umiejętności, nie dopuścimy was do walki.

- Ostrzegałem cię Asher.- zwrócił się do niego Pectus.- Nie jesteście jeszcze gotowi.

- Ale to nie był Aceiro, tylko wilki!- starał się usprawiedliwić chłopak.

- A pomyśl co by wam zrobił Aceiro!- powiedział ze złością w głosie Pectus- Jesteście naszą ostatnią nadzieją. Ostatnią nadzieją dla Loruvii... Nie zamierzam patrzeć się bezczynnie na waszą porażkę!

- Ta walka to był błąd.- przyznała Karmel.- Przepraszamy.

- Nie przepraszajcie nas, tylko ją!- powiedział do nich Karso i spojrzał na ledwo żywą, wykrwawioną Ariadnę. Rana została już obmyta i zawinięta w czyste szmaty.

- Ariadna...- usiadł obok niej na łóżku Asher.- Ja... Przepraszam cię za to... Za wszystko...

- Nie przepraszaj... Przecież to nie twoja wina...

- Czuję się odpowiedzialny. Jako starszy brat powinienem cie pilnować...- chwycił ją delikatnie za rękę- Rodzice by tego chcieli...


CDN

poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 6

Cześć! Z tej strony Tina! Sory, że piszę tak późno i że ten rozdział tak późno wychodzi, ale mam DROBNE problemy z internetem. Dopiero teraz na niego weszłam i postanowiłam też teraz napisać i wstawić ten rozdział. Chcę Wam wynagrodzić, że poprzedni rozdział był taki krótki, trochę dłuższym rozdziałem. Nie wiem kiedy wyjdzie koleiny. Sory za ewentualne opóźnienia! Pozdro! ;)

Rozdział 6
"Wizja"

Ariadna stała na suchej, strawionej przez ogień ziemi, spowijała ją mgła, która zdawała się nie mieć początku, ani końca. 

- Asher!? - zawołała wystraszona, poszukując kogokolwiek- Hiryu!? Karmel!? Ryan!? Jest tu kto!?

Pustka. Nikt nie odpowiedział, tylko głuche echo ją powtarzało. Ruszyła przed siebie, szła już bardzo długo. Nagle poczuła przerażający ból w piersi, padła na ziemię, zamknęła oczy, zaczęła krzyczeć i wić się z bólu. W końcu ból ustał, usiadła. Cała była zlana potem. Otworzyła wielkie, głęboko czekoladowe oczy, teraz wszystko płonęło. Szybko wstała. Przerażona biegła, uciekała. W tej chwili potknęła się o korzeń drzewa i upadła na ziemię, ledwo łapiąc powietrze w płuca, uklękła. Przed nią, jak spod ziemi wyrosła skała, wysoka na 7 metrów. Stał na niej mężczyzna, ubrany w długi, sięgający aż do ziemi, brązowy płaszcz, trzymał w ręce laskę. Dokładnie tę samą laskę co na posągu! Była z widocznie bardzo starego, już po części spróchniałego drewna, a u jej szczytu umieszczony był kamień. Bił od niego niesamowity blask, energia i moc, miał niesamowicie ognistą barwę. Mężczyzna patrzył się na nią z góry, próbowała się przyjrzeć jego twarzy, ale miał na głowie zarzucony kaptur. Patrzyła się na niego jak zahipnotyzowana, a dookoła nich buchał ogień. Zupełnie jakby czas się zatrzymał. Wiał lekki wietrzyk, który miotał delikatnie włosami Ariadny. Nagle nieznajomy odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku.

- Czekaj! Wracaj!- krzyczała za nim oszołomiona i zarazem przerażona dziewczyna. Zerwała się na równe nogi i zaczęła się wspinać na skałę.

Co chwila się zsuwała, łapiąc się wszystkiego co miała pod ręką, panicznie próbując się wspiąć. Po długiej wspinaczce, resztkami sił stanęła w tym samym miejscu w którym on stał. Rozejrzała się. Zniknął. Kawałek przed nią stała kamienna, stara, na wpół zniszczona ściana, a po bokach skały płonął ogień. Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. Ściana bowiem nie była pusta... Wisiały na niej głowy setek zwierząt, jeleni, zajęcy, chyba wszystkich stworzeń jakie istnieją na ziemi i w świecie magicznym, ale to nie było najgorsze... Na samym środku wisiały głowy Pectusa, mężczyzny, kobiety i... i... i... ASHERA... Ariadna z przerażeniem się cofnęła, była bliska od runięcia ze skały. Chciała przestać patrzeć. Oderwać wzrok. Chciała stąd uciec, odejść. Nie mogła.

- ASHER! NIEEEEEEE.....!

W tej chwili wrzeszcząc, zerwała się z łózka, rozejrzała się po komnacie. Usiadła na łóżku, zlana potem, zmęczona, zapłakana, ledwo łapała powietrze w płuca. Serce waliło jej oszalałe.

- Spokojnie, to tylko koszmar...- mówił do niej spokojnym głosem Hiryu.

Rozległo się  walenie drzwi, Ryan i Asher je wyważyli. Do pokoju zbiegła za nimi również Karmel. Zastali Ariadnę przerażoną, skuloną, trzymającą się za kolana, siedzącą na łóżku. Asher usiadł obok niej i przytulił. 

- Wszystko dobrze... Jestem tutaj...- Mocnej się do siebie przytulili.

- Co się stało?- zapytała ją przyjaciółka.

- Nic...- nie wiedziała co powiedzieć Ariadna. Postanowiła, że nic nie powie, wiedziała bowiem, że nie był to TYLKO sen, po prostu miała takie przeczucie...- To był zły sen... Nie ma o czym gadać...

- Nie ma o czym!? Prawie całą noc się darłaś na cały zamek! Zresztą zobacz. Twoje łóżko wygląda jakby przeszło po nim tornado!- podał jej argument przeciw Ryan. Dotarło do niej, że była to prawda.

- Muszę się ogarnąć.- powiedziała do reszty i puściła brata. Po chwili z wątpliwościami, czy dziewczyna mówi im prawdę, wyszli.

- Hiryu... Myślisz, że ten sen to coś więcej?- zapytała smoka siedzącego w czarnym legowisku na szafie.

- Prawdopodobieństwo jest znikome.

- Ale ten kogo ujrzałam miał laskę...

- To TYLKO zły sen.

- Nie! To nie tylko zły sen! Ja to wiem! Czuję to!- spojrzała na niego z miną sprzeciwu, a on nic nie mówiąc wyleciał za okno i poleciał przed siebie. Szybował nad lasem, widział resztę smoków w specjalnej "stajni" i przyjaciół zajmujących się nimi, wschodzące słońce. Zaczął pikować w dół, wylądował na siodle Ohena.

- Hej Hiryu!- przywitał się z nim Asher- Wiesz co z Ariadną? Trochę się martwię o nią. Powinna mi mówić takie rzeczy, a nie ukrywać, nie sądzisz.

Młody smok, nic nie zrobił na znak, że nie ma pojęcia. Nie chciał  wydać swojej pani. 

- Ok Hiryu, wiem że to nie twoja wina, że nie wiesz.

Ognisty smok przeniósł się na dach  budynku, miał wyrzuty sumienia, że okłamał brata Ariadny. Musiał wszystko przemyśleć.

Gdy dziewczyna zeszła do przyjaciół, dochodziła dziesiąta.

- Trochę ci to zeszło, powiedziała do niej Karmel głaszcząc po pysku Albę.

- No, musiałam się po TYM pozbierać.- w tej chwili podleciał do niej Hiryu i usiadł jak zawsze na jej lewym ramieniu.

- Dobra, skoro już jesteśmy w komplecie to chciałbym coś ogłosić!- zaczął mówić do wszystkich Asher i wyszedł na środek.- Jak wiecie, król Pectus chce abyśmy pokonali Aceiro, jak również wiadomo, lub nie, najpierw trzeba go znaleźć. Plan jest taki: wsiadamy na smoki, rozdzielamy się, szukamy wilków, ognia i czegokolwiek lub kogokolwiek kto by wiedział gdzie on jest. Jak coś znajdziecie, dajecie sygnał, reszta go widzi i przylatuje do was, jeśli nic nie znajdziecie, spotykamy się nad dziedzińcem! Wszystko jasne?- reszta pokiwała głowami na 'tak'- Bomba!

Asher zakończył swoją przemowę, wskakując na Ohena i wzbijając się w powietrze. Przyjaciele pospieszyli na nim. Ariadna jak zawsze wraz z Karmel. 

- Ryan, lecisz na zachód, Ariadna i Karmel na południe, a ja na północ.- zaczął przydzielać teren.

- A co ze wschodem?- zapytała go Karmel.

- Na wschód jest już tylko zamek! Ruszamy!

Wszyscy się rozdzielili na trzy strony świata. Każdy miał przydzielone zadanie i teren. Teraz pozostało tylko szukać...

Po długich poszukiwaniach Ryanowi udało się znaleźć jedynie samotnego wilka, który zupełnie nie miał związku z Aceirem, Asher znalazł spalony las, na co Ohen wpadł w panikę i próbował ożywić mocą rośliny, co w większości się udało. Ale i tak nie chciał polecieć dalej na poszukiwania, bo chciał je pilnować, więc większość czasu zostało zmarnowane. Dziewczyny zaś znalazły resztki martwych zwierząt. Nagle zza drzew usłyszały warczenie.

- Karmel! Słyszysz to?- powiedziała niepewna Ariadna. Coś głośniej zawarczało.

- Tak. Słyszę...- odwróciły się w stronę odgłosu, zza drzewa ukazał się czarny wilk płomiennymi oczami.


- Teraz Ariadna, szybko!- krzyknęła do niej Karmel. Ognistowłosa wystrzeliła wiele metrów w górę ogień, na znak że potrzebują pomocy.



Płomienie całe szczęście wszyscy ujrzeli. 

- Ohen! Dziewczyny potrzebują pomocy!- namawiał Asher Ohena do odejścia od roślin. Smok zaryczał na znak, że nie chce i dziewczyny na pewno sobie poradzą, ale jeśli chodzi o tematy bezpieczeństwa, lepiej się z Asherem nie kłócić i w końcu odlecieli, w stronę gdzie buchnął ogień. Ryan z Nivisem zaś nie mięli problemów i od razu ruszyli na pomoc.

Wilk rzucił się na Karmel, w ostatniej chwili Alba zaatakowała i zaczęli walczyć, co chwila jeden rzucał się na drugiego. W końcu Ariadna ruszyła do akcji i strzeliła płomieniem w wilka, trafiła w żebro, z taką siłą, że aż kości widać było stworzeniu. Wtedy wilk, zaskamlał i padł nieżywy na ziemię.



Wtedy przylecieli chłopaki, zastali dziewczyny stojące, ciężko oddychające przy Albie.

- Hej! Co się stało!? Widzieliśmy...- wtedy Ryan przerwał, zobaczył ciało wilka.

- To on was zaatakował?- zapytał się Asher.

- Tak. Ariadna użyła mocy.- Odpowiedziała Karmel.

- Ale chyba przesadziłam... Nie chciałam go zabijać.

- Trudno... O jednego wilka mniej i trochę mniejszą ma potęgę Aceiro. Zawsze to coś...- westchnął Asher i podszedł do niego. Przyjrzał mu się uważnie. Miał lewy bok na cały spalony, widać mu było wyraźnie wnętrzności i kości, nie był to przyjemny widok. Otworzył mu jedno oko, wciąż się paliło, tyle że słabszym blaskiem, kiedyś się zupełnie wypali. Wstał od wilka, podszedł do reszty:

- Jest pewne, iż to wilk Aceira. Wszystko jasne, musimy szukać w tych okolicach, jeśli był tu ten wilk, to musi być i reszta.

- Skąd wiesz?- zapytała się go Karmel.

- Wilki przeważnie żyją w watahach, a Aceiro ma właśnie taką, no... TROCHĘ większą watahę.- spojrzał na słońce.- Jest już piąta, musimy się zwijać. Jutro będziemy kontynuować poszukiwania.

CDN

środa, 6 maja 2015

Rozdział 5

 Rozdział 5
"Witamy w Loruvii"


Cała piątka szła za strażnikiem, on coś mówił do nich, opowiadał, ale przyjaciele nie byli tym zbytnio zainteresowani. Myśleli o historii jaką im opowiedział Karso. 

- Myślicie, że Aceira dałoby się pokonać?- zapytała się reszty Karmel mówiąc pół szeptem.

- Może to z jego powodu zostaliśmy tu wezwani....- rozmyślała Ariadna.

- Zgadzam się z Ariadną.- poparł ją Ryan, a Asher spojrzał na niego wzrokiem mówiącym "nawet nie próbuj". Ryan to zignorował, ale wiedział, że jeżeli chce być z Ariadną, musi mieć jak najleprzy kontakt z jej bratem.

W końcu dotarli do zamku, weszli przez wielkie, drewniane wrota, po schodach, przez hol i do sali tronowej. Przy oknie stał sam król Pectus i wyglądał przez nie, po minie można było stwierdzić, iż nie jest zachwycony tym co wyprawia jego młodszy brat. Gdy weszli do sali, król niesamowicie się ucieszył gdy ich zobaczył, przynajmniej takie sprawiał wrażenie.

- Wreszcie przybyliście! Długo lecieliście!

- Mieliśmy małe problemy, turbulencje itp.- stwierdził fakty Asher.

- Karso wam już pewnie opowiedział jak wygląda sytuacja?

- Tak.... Od jakiego czasu was... Dręczy?- zadała  niepewnie pytanie Ariadna.

- Od trzech tygodni, nic innego nie robi, tylko pali lasy i morduje zwierzęta. Ta bezczynność, świadomość, że nic z tym nie możesz zrobić, mnie dobija. Właśnie dlatego wezwałem Was. Miałem nadzieję, że pomożecie.- odpowiedział ze smutkiem i nadzieją w głosie król. Wszyscy popatrzyli po sobie.

- Proszę się nie obawiać, ma król nasze pełne wsparcie i pomoc.- zapewnił go Asher.

- Dziękuję, a i mówcie mi po imieniu. Nie przepadam jak ktoś mówi na okrągło do mnie Panie, Władco itd.

- Oczywiście... Pectusie.- odpowiedziała mu Karmel.

- No dobra... Ale dosyć tego ględzenia! Karso! Zaprowadź gości do swoich pokoi!- zgodnie z poleceniem doradca zaprowadził ich do pokoi, najpierw był pokój Karmel. Dominował w nim kolor złoty, na całą ścianę nad łóżkiem było zdjęcie przepięknego wschodu słońca. Pokój był przestrzenny i sprawiał wrażenie bardzo przytulnego. Wszystkie inne pokoje wyglądały podobnie, Ryan miał kolorystykę pokoju niebieską z tłem morskim, Asher miał zielony ze zdjęciem lasu, a Ariadna miała kolor czerwony, tyle że zamiast barwnego zdjęcia na ścianie wisiał symbol smoka.


- Aaa... Co ten smok na ścianie oznacza?- zapytała zaintrygowana Ariadna. A Hiryu siedzący na jej ramieniu, sięgnął głową do smoka i uważnie się mu przyjrzał z każdej strony. W końcu, gdy niczego nie znalazł, ani nie wyczuł, fuknął na smoka z irogancją, po czym odwrócił się do niego tyłem, cały czas mając na niego oko. Wiedział, że ten symbol nie oznacza niczego dobrego.

- Nikt tego nie wie, wile tysięcy lat temu, w ruinach starego zamku znaleziono go. Niektórzy uważają go za symbol szatana, inni za symbol potęgi Boga. Możesz myśleć co chce ale on nie przyciąga nieszczęść ani złych duchów.- zaśmiał się Karso, po czym wyszedł. Ariadna została w pokoju sama z Hiryu i smokiem na ścianie.

- Co o nim myślisz Hiryu?- zapytała.

- To bożek chiński, wykorzystywany do różnych rytuałów. 

- Skąd to wiesz?

- Spojrzałem w głąb niego, wyczułem dym ognia i usłyszałem głośnie śpiewy ludzi. Nie były to zwykłe śpiewy, tylko rytualne.

- Od kiedy tak umiesz?

- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz...

Obydwoje spojrzeli za wielkie okno, malował się na nim przepiękny zachód słońca. 


- Jest już późno... Chodźmy spać... Jutro prawdopodobnie pierwsze spotkanie z Aceiro... Musimy być w pełni sił....


CDN


Sory, że taki krótki rozdział, ale totalnie nie miałam pomysłu co mogłoby się dziać, nie martwcie się, następne rozdziały będą zdecydowanie dłuższe! Pozdro, Tina! ;)

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 4

Rozdział 4
"Opowieść o dwóch braciach"


Ryan nie mógł się pozbierać po tym co zobaczył, stał jeszcze chwilę na urwisku i patrzył się na to wszystko, w końcu się ogarnął i zaczął biec przez las w kierunku groty, w której została reszta przyjaciół. Po chwili szybkiego sprintu, dotarł do jaskini, Asher stał na środku obok Ohena i poprawiał mu popręg w siodle, dziewczyny stały oparte o ścianę z drugiej strony jaskini i rozmawiały, Hiryu siedział na ramieniu Ariadny niczym strażnik który pilnuje skarbu, a Nivis i Alba gonili się po całej grocie, bawiąc się.

- O, jest nasza zaginiona księżniczka!- zaświergotał Asher. A dziewczyny zaśmiały się, widząc jak Asher napastuje Ryana słowami na powitanie.

- Możesz przestać?! Lepiej posłuchaj co zobaczyłem na urwisku jak szukałem czegoś do jedzenia!- powiedział do niego Ryan.

- Co? Wielkiego grzyba, który nam starczy na rok?- skomentowała go Karmel.

-Nie! Po prawej zamek, a przy jego bramie tabuny zwierząt, z kolei po lewej potężny pożar lasu i usłyszałem w nim wycie wilka!

- ZAMEK?!- zaintrygowała się Ariadna.

- Czy to ten w którym panuje niejaki Pectus?- dopytywała się Karmel.

- Bardzo możliwe- odpowiedział jej na pytanie Asher.

- Jak daleko sięga pożar lasu?- zapytała się Ariadna.

- Nie wiem, jakieś pół kilometra? Chyba coś takiego...

- Można tam dolecieć na smokach? Nie jest w okolicach zamku za dużo dymu?- tym razem pytanie zadał Asher.

- Chyba można... Tak mi się zdaje.

- Tak ci się zdaje czy...?

-Tak, tak można! Lepiej?!

- Zdecydowanie.- odpowiedziała mu Karmel. Wszyscy podbiegli do swoich smoków, Ariadna jak zwykle poszła z Karmel do Alby i zaczęli poprawiać siodła i sprawdzać czy wszystko jest w porządku ze smokami.

- Hej! Ariadna, a nie chciałabyś dla odmiany polecieć dziś ze mną na Nivisie?

- Sory Ryan, może następnym razem, obiecałam Karmel, że z nią polecę. - mówiąc to wsiadła na Albę, a smoczyca wzbiła się w powietrze. Ryan niezbyt zachwycony odpowiedzią Ariadny, przewrócił oczami.

- Coś nie tak stary?- zapytał się go Asher.

- Nie, wszystko gra.- odburknął mu i obaj wzbili się w powietrze za dziewczynami. Lecięli tak we czwórkę chwilę, gdy nagle zza wzgórza ujrzeli dokładnie to samo co Ryan, tyle że ogień był trochę bliżej niż powiedział im to chłopak.

- Mówiłeś, że ogień jest pół kilometra od zamku!- powiedział do niego z wyrzutem Asher.

- Jakbyś nie zauważył, ogień nie stoi w miejscu!- odpowiedział mu Ryan,

- Dobra, mniejsza o ogień, podlecimy do zamku od bezpiecznej strony i wylądujemy już wewnątrz. To chyba najbardziej logiczne rozwiązanie!- podsumowała wszystko Ariadna i poleciały dalej, a chłopaki zostali. Asher popatrzył się na Ryana dziwnym wzrokiem.

- Co? Mam coś na twarzy?- zapytał się go Ryan.

- Dlaczego mam dziwne wrażenie, że Ariadna ci się podoba? Ryan zdezorientowany i jednocześnie zaskoczony pytaniem Ashera odpowiedział mu:

- Nie?! Co ci strzeliło do głowy by tak pomyśleć?- powiedziawszy to szybko zaczął lecieć w stronę dziewczyn.

- Nie wydaje mi się...- powiedział do siebie Asher i ruszył za nim. Oblecieli cały zamek dookoła i wylądowali tuż pod zamkiem. Biały kamień zamku i ciemny bruk u jego wejścia pięknie się komponowały, a u wejścia po bokach wisiał herb zamku, skrzydlaty, ognisty smok na czarnym tle.



Gdy wszyscy to zobaczyli, aż dech im zaparło. Smok na herbie przypominał trochę Hiryu. Wszystko się zgadzało, kolor, kształt głowy, skrzydła, tylko ogon był trochę inny.

- Czy oni tworząc ten herb nie wzorowali się przez przypadek na Hiryu?- zapytała się Karmel porównując go do herbu.

- Niemożliwe, znalazłam go gdy jeszcze był jajkiem, od tamtego czasu nikt obcy się do niego nie zbliżył.- odpowiedziała jej Ariadna. Gdy tak wszyscy patrzyli się na herb królestwa, podszedł do nich elf wielkości jednej trzeciej ich wzrostu.

- Witajcie!- przywitał się, a oni zdezorientowani popatrzyli się na niego dziwnym wzrokiem jakby nigdy w życiu elfa nie widzieli. Elf miał na sobie zwykłe szmaciane spodnie w kolorze brązowym, oraz bluzkę w kolorze ciemno zielonym, na głowie nosił czapkę, trochę za dużą, w kolorze takim samym jak bluzka i czarne, zwykłe buty. - Jestem Karso, główny doradca króla. To wy jesteście ci wojownicy którzy zostali wezwani?

- Wojownicy?- dopytywała się Karmel.

- Dobra inaczej zadam wam pytanie. Dostaliście list z pieczęcią królewską od Pectusa?

- Tak! Skąd wiesz?- odpowiedziała mu Ariadna.

- Bo... Jestem jego głównym doradcą i to ja wysłałem wam list?

- Ok, dobra. Gdzie możemy się z nim spotkać?- zaczął przechodzić do rzeczy Asher.

- Później. Król ma teraz ważną konferencję. Chodźcie za mną, smoki zostawcie tutaj i przywiążcie mocno do tego drewnianego drągu wbitego w ziemię, ten mały może zostać.- Hiryu zasyczał na znak protestu, że może i jest mały, ale groźny.

- Czy to jest konieczne?- zapytał się Ryan.

- Tak, gdyby mieszkańcy zobaczyli smoki na ulicy wpadliby w panikę, a tego chyba nie chcecie.

- Chyba nie chcemy.- odpowiedział mu Asher, wziął smoki i przywiązał je do wskazanego słupka. Następnie powiedział do Ohena:

- Niedługo wrócimy, postaraj się nie nabroić dobra?- smok zaryczał na znak zgody.

- Okej, możemy ruszać.- powiedział do Karso.

- Dobra, chodźcie za mną.- wszyscy ruszyli za elfem. Szli małymi alejkami, pomiędzy niewielkimi domkami, mieszkańcy ewidentnie byli zaskoczeni ich widokiem i unikali ich.- Mieszkańcy są nieufni kiedy widzą obcych ludzi w królestwie, sądzą że wy mordujecie zwierzęta w naszych lasach, kradniecie ich plony i różne takie brednie. Krótko mówiąc są przesądni, macie szczęście że mnie spotkaliście, bo gdybyście mięli szukać kogoś na własną rękę nikt by do was się nie odezwał słowem.

- Krótko mówiąc mieszkańcy nie są bardzo gościnni.- podsumowała go Karmel.

- Można też tak powiedzieć.

- Dlaczego król nas wezwał?- wypytywał się Asher.

- Zapewne widzieliście pożar lasu niedaleko zamku.

- No ciężko nie zauważyć.- odpowiedziała mu Ariadna.

- Wiecie kto go spowodował?

- Ja słyszałem tylko wycie wilka.

- To dobrze słyszałeś, on ma armię wilków.

- Jaki ON?- zapytała się Karmel.

- Zaraz wszystko będzie jasne. Teraz pójdziemy do miejsca które król chciał żebym wam pokazał. -Szli tak chwilę, aż doszli na główny dziedziniec, widać było że nie jest to najczęściej uczęszczane miejsce w królestwie. Na dziedzińcu było pusto jak na pustyni, wszędzie walały się śmieci, jakieś gazety pomiatane wiatrem, a na środku stał pomnik. Nie był to jednak byle jaki pomnik. Przedstawiał dwóch władców, a pomiędzy nimi laskę, oboje ją trzymali za ręce, laska miała na szczycie kamień.- Wiecie kim oni są?

- Obstawiam dwóch ważnych władców.- strzelał Ryan.

- I dobrze obstawiasz. Tyle że jeden już nie jest królem.

- A co się z nim stało? Umarł?- wypytywała się Ariadna.

- Nie umarł, tylko przeszedł na ciemną stronę mocy. Dawno temu kiedy Pectus i jego młodszy brat, niejaki Aceiro byli młodzi, dostali od umierającej matki laskę z kamieniem filozoficznym, mieniącym się barwami ognia i emitującym niezwykłą energią. Gdy się trzymało w ręce laskę, zyskiwało się niesamowitą moc, niemal niczym nie ograniczoną. Lendy opowiadają, iż można było dzięki niej przejąć kontrolę nad światem i otwierać portale do innych wymiarów. Była to niesamowita potęga stworzona przez, ponoć najpotężniejszą z wiedźm, na życzenie jednego z władców Loruvii. Pectus i Aceiro od dzieciństwa władali razem królestwem, gdy w końcu przyszła dorosłość, musieli zadecydować który z nich przejmie ojcowski tron. Rada zadecydowała, że tron przejmie Pectus, ale Aceiro był zazdrosny, nie potrafił się z tym pogodzić. Zazdrość przerodziła się w poważny konflikt pomiędzy braćmi. W końcu zaszło to tak daleko, że Pectus zmuszony był wygnać brata z królestwa, ale Aceiro nie odszedł po dobroci, nie dość że straż musiała go na siłę wygnać, to jeszcze bez władzy Pectusa, Aceiro zabrał mu laskę z kamieniem filozoficznym. Przysiągł bratu zemstę, nie wiem jak ani skąd zdobył moc ognia, ale jednego jestem pewien. Nie zabrał jej po dobroci.

- Więc ten pożar to jego sprawka?- zapytała się Ariadna.

- Zgadza się.

- Kiedy Aceiro został wygnany?- zapytał się Asher.

- Jakieś... Dwadzieścia pięć lat temu...? Nie! Dwadzieścia sześć lat temu!

- Pojawił się po dwudziestu sześciu latach?! Co on tyle robił?!- zdziwiła się jego odpowiedzią Karmel.

- Gdybym miał strzelać, to pewnie zdobywał moc i terroryzował inne królestwa. 

- Ale dlaczego słyszałem wycie wilka? To przypadek?

- Nie. Aceiro, nie wiem skąd ale ma swoją własną armię wilków, które też mają jego moc. 

W tej chwili podbiegł do nich strażnik:
- Król Pectus was oczekuje!

CDN