wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 10

Rozdział 10
" ZABIĆ! "


Minął już tydzień, odkąd odbyła się rozmowa dziewczyny z Karmel, randce i pierwszym pocałunku z Ryanem. Ariadna była prze szczęśliwa, od tamtej chwili nie wyobrażała sobie życia bez chłopaka. Ale życie w ukryciu i robienie wszystkiego, by starszy brat nie domyślił się  o związku z jego najlepszym kumplem, czasami Ariadna była o włos od wyznania wszystkiego. Nie cierpiała kłamać. Hiryu momentami też ją do tego namawiał, bo w końcu lepiej powiedzieć o tym od razu, a nie odwlekać nieuniknione. Jak dziewczyna odmawiała, po prostu machał skrzydłem na to. Teraz leżała w swojej komnacie, patrząc głęboko czekoladowymi oczyma w złoty sufit i zastanawiając  się nad sensem TEGO. Z jednej strony kochała Ryana, a z drugiej nie chciała stracić Ashera.

-On ma tylko mnie- myślała- nie zniósł by tego, gdyby coś mi się stało... Ale przecież... Z Ryanem jestem bezpieczna... Sama też potrafię o siebie zadbać....

Już sama nie wiedziała co robić, biła się z myślami.


-A co jeśli on się dowie? Jeśli się załamie? Jeżeli coś sobie zrobi? Nie wybaczyłabym sobie tego! Nic mu nie powiem! Kiedyś tak! Wiem, że potem może być już tylko gorzej... Gdybym znała przyszłość...- Usiadła na łóżku, spojrzała na zegar 4:23- Minął wieki zanim dojdzie południe i wszyscy się zbiorą na dole!- skierowała wzrok za okno, malował się tam piękny krajobraz, obawiający nadejście lata. Wstała, po czym wyszła z pałacu przez wielkie, drewniane wrota i rozejrzała się dookoła. Miasteczko pogrążone było jeszcze we śnie, tylko gdzieniegdzie mali, elfi kupcy rozstawiali swoje towary. Odbiła wzrok w stronę lasu, dojrzała tam, niedaleko było jezioro. Uznała, że musi się tam przejść, i tak nie miała nic lepszego do roboty. Skierowała się małą uliczką pomiędzy domy śpiących mieszkańców, a kawałek dalej, na skróty przez zbocze. Powoli się zsunęła na dół i z rozpędu pognała ku celu. Biegła przez złote pole, gdzieniegdzie pełne maków, przez łąkę. Nawet pasące się tam jelenie, podniosły tylko głowy by się upewnić, czy nic im nie grozi. Ariadna zwolniła, teraz szła wolno, napawając się krajobrazem i życiem. Dotarła. Jakiż to był widok, jezioro było ogromne, biegło pare  kilometrów, niemalże do podnóża gór. Woda mieniła się wszystkimi odcieniami błękitu i pięknie się lśniła w słońcu. Podeszła i stanęła na piasku otaczającym jezioro. Kucnęła i przesypała w rękach ciepły piasek.



Spojrzała w błękitną toń, w odbiciu nie widziała siebie, tylko Ryana. Uśmiechał się do niej. Nagle chlusnęła na nią woda, mokra cofnęła się jak poparzona. Okazało się, że to rubiki (połączenie elfich dzieci, syren i nimf wodnych) psotliwe, małe i sprytne. Ale jednocześnie słodkie i urocze, z wielkimi oczami. Całe miały kolor jasno niebieski, co tłumaczyło miejsce ich "zamieszkania" i zdolności wodne, trochę jak moc Ryana, tylko o wiele słabsza i bardziej ograniczona.







 Trzy małe rubiki śmiejąc się podpłynęły do mokrej Ariadny, machając ogonami na powitanie.

-Która z was mnie tak załatwiła?- zapytała się dowcipnie maluchów.

W odpowiedzi każda wskazała rączką na każdą.

- No i co ja mam z wami zrobić?

Odpowiedziały jej coś chórem w swoim języku przypominającym słowa:
- A karia hira mahatia!

- Taa... Gdybym tylko wiedziała co to znaczy...- Nagle zerwał się porywisty wiatr, tafla wody zaczęła drżeć, a niebo zachmurzyło się czarnymi chmurami, zasłaniając słońce. Rubiki, czując nadchodzące zagrożenie zaczęły uciekać w popłochu, w głąb jeziora skacząc po powierzchni niczym delfiny. Przerażona Ariadna usłyszała za sobą warczenie, odwróciła się. Była w pułapce. Od strony lasu okrążały ją wilki, były ich dziesiątki, ale kumulując się watahą w teraz już czarnym lesie, wyglądało jakby wyło ich setki. Cały las się ruszał, drzewa już niemalże były wilkami. Z każdego zakątka ciemności, każdy jej ruch śledziły przekrwione oczy.





Bez wahania wyciągnęła z przypiętej do boku biodra pochwy miecz, gotowa by zaatakować. Ku jej zdziwieniu wilki nie atakowały. Gdy zrobiła krok w przód, największy z wilków, stojących na przeciw niej rzucił się w jej kierunku, ale stanął pare metrów przed nią, warcząc jak oszalały. Obnażał kły, z jego łap wystawały białe niczym śnieg i zabójcze niczym miecz samurajski pazury, cały był najeżony, a uszy położył po sobie, najbardziej jak dał radę. Nie ciężko było się domyśleć, że najchętniej rozszarpałby ją na strzępy, odbierając tym samym przyjemność tego samego innym wilkom. W pewnym momencie tuż obok wilka pojawił się Aceiro. Tak! Ten sam człowiek co w jej śnie! Na głowę miał zarzucony kaptur, przez co Ariadna dojrzała tylko jego usta i nos, w prawej ręce trzymał laskę z kamieniem filozoficznym, a lewą ręką głaskał wilka, który chciał się na nią rzucić. Stał na środku, a dookoła mur z wilków, Dookoła nich buchnął ogień odcinając, i tak niemożliwą do przejścia drogę ucieczki. Ariadna widząc go, wyciągnęła przed siebie miecz, trzymając go obiema rękoma.

- Spokojnie!- mówił do niej- Nie zrobię ci krzywdy! Nie dziś...

- Czego chcesz?- zapytała z agresją i weszła kawałek do wody, ubezpieczając się. Nie zmieniając postawy, cały czas mając wroga na oku.

- Ciemności... Władzy nad światem.... Różnych rzeczy....

- Przestań piep**yć!

- To prawda, za dużo już pieprzu w tej zupie...

- Ostrzegam cię! GADAJ!

- Przed czym mnie ostrzegasz?

- Przed...- nie dokończyła, bo Pan Piekieł rzucił w jej broń ognistą kulą, która go odbiła, przez co wbił się w drzewo po bezpiecznej stronie. Serce jej stanęło w gardle. Popatrzyła ze strachem na Aceiro. Zaczęła się cofać bardziej, ale nie było jej to dane. Aceiro, używając swojej laski, która gdy używało się jej mocy lśniła złoto-czerwonym blaskiem, odciął od niej jezioro. Całe jezioro wyschło i natychmiastowo stanęło w płomieniach, wraz ze wszystkim co w nim było. Przerażona odskoczyła, lecz gdy pomyślała o rubikach, coś się w niej odezwało, rzuciła ogniem we wroga. Ten jednak odparł jej atak wyciągniętą ręką.



Po czym opuścił rękę. Chciała znowu rzucić, ale... 

- Co się ze mną dzieje?- pomyślała.

- To nie ty, to JA!- odpowiedział.

- Co? Ty słyszysz moje myśli?!

- Widzisz...- westchnął - dzięki tej lasce, którą trzymam w dłoni, mogę zakrzywiać rzeczywistość, otwierać portale, niszczyć światy. Wszystko.

- Więc dlaczego po prostu tego nie zrobisz?! Zamiast bawić się z nami w kotka i myszkę?!

- Ta laska, to najpotężniejsza broń na świecie. Ale może być jeszcze silniejsza... 

- Czego chcesz?!

- Powiedzmy, że macie coś co do mnie należy...

- Nie dostaniesz tronu!

- Tron....? Tron w swoim czasie.....

- Więc czego chcesz?!

- Czegoś... co jest twoje....- stuknął laską, oczy mu się zaświeciły czerwonym blaskiem, tak samo jak u wilków, krzyknął- ZABIĆ!

Wszystkie wilki rzuciły się na bezbronną dziewczynę. Krzyczała, jej krzyk odbijał się głuchym echem, a śmiech Aceira równie głośny przeszył jej pamięć, niczym strzała wbita w głowę.

CDN


5 komentarzy:

  1. Boże! To jest świetne, ale jednocześnie takie..................STRASZNE! Ale i tak genialnie piszesz! Czekam na next i do zobaczenia jutro w szkole!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądanie horrorów z tobą jednak coś dało ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega, naprawdę genialnie piszesz! Też uwielbiam historie fantasy, można rozwinąć swoją wyobraźnię. Bardzo podoba mi się ta cała opowieść o dwuch braciach, nieziemski pomysł. :) A jeżeli chodzi o bohaterów, wszyscy są świetni. :D Jednak najbardziej upodobałam sobie Ashera. ;D czekam na next'a i życzę weny! ;* :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże!!!! Masakra! Wilczusie moje! Musicie się opamiętać!

    OdpowiedzUsuń