środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 13

Rozdział 13
"Przyszłość i przeszłość w jedno się zlało..."


Do jadalni weszła Ariadna. Od razu w oczy rzucał się jej wyraz twarzy, była zamyślona, przygaszona, ponura. Usiadła przy stole, zgarbiła się i spojrzała na pusty, biały talerz. Wyglądała jakby chciała siłą woli, pustym wzrokiem sprawić by coś w nim zobaczyć. A może oczyma wyobraźni coś w nim widziała...

- Ariadna? Co się stało?- zapytała się jej najlepsza przyjaciółka. Nie usłyszała odpowiedzi.

- Siostrzyczko?- tym razem próbę podjął jej brat.

- Ariadna....- Pectus wstał i podszedł do niej- Chodź ze mną na chwilę.- dziewczyna wstała od niechcenia i poszła za królem niczym szary cień. Weszli do sali tronowej.

- A teraz mi powiedz dziecko... Co się stało?- ognistowłosa założyła ręce na krzyż i oparła się o okno, patrząc za nie na las.

- Nie pomogę ci jeżeli mi nie powiesz co się stało...- usiadł na tronie.

- A czy to ma jakieś znaczenie?- odpowiedziała.

- Ma znaczenie, od tego zależy cała twoja przyszłość i reszty...

- NIE WYMAWIAJ TEGO SŁOWA!- odwróciła się do niego gwałtownie, oczy miała przekrwione od łez, a na policzkach były ich ślady.

- ..... którego?- zapytał mocno zdziwiony.

- Tego.... nieważne...- odpowiedziała z rezygnacją i wróciła do wcześniejszej pozycji.

Siedzieli chwilę w ciszy. W końcu Ariadna się odezwała:
- Rozmawiałam z Aceiro. Pokazał mi świat jaki będzie. Jaki... Ja stworzę....

- Wierzysz mu?

- Sama nie wiem... Mówił też, że kłamie brat siostrze, mówiąc, że rodzice umarli na chorobę...

- I...

- Asher mi to mówił...

- Chyba mu nie wierzysz?

- Jasne, że nie ale... Dlaczego podał akurat taki przykład? Czyżby wiedział o czymś, czego ja nie wiem?

- On wie wszystko, o wszystkim i o każdym. Nikt nie ma na to wpływu.

- A czy on wie o tym co się działo w przeszłości?

- Najprawdopodobniej jeszcze przed stworzeniem świata. Taką ma potęgę kamień filozoficzny...- spojrzała na niego ze smutkiem i niepewnością w oczach.

- Chcesz coś zjeść?- zapytał.

- Nie, dzięki. Lepiej pójdę do siebie.

Zrobiła to co powiedziała. Położyła się na łóżku, a dłonie podłożyła pod głowę. Nie myślała o niczym innym, tylko o "przyszłości". Nawet jeśli to jest prawda... Przecież przyszłość da się zmienić! To ja rządzę tym co się stanie! Mogę ją zmienić w każdym momencie! 

- Nie zawsze tak jest...- zorientowała się nagle, że na szafie siedzi Hiryu i ją bacznie obserwuje.


- Ode mnie zależy moja przyszłość! To mój wybór.

- Czasem człowiek się rodzi i od pierwszych sekund życia ma w sobie zapisane przeznaczenie. Którego choćby robił wszystko, żeby się nie spełniło i tak się spełni. Dla jednych to dar, dla innych przekleństwo. 

- Skąd wiesz co się stało?

- Słyszałem twoją rozmowę z Pectusem.

- Może jeszcze przez przypadek. Co?

- Ej! Nie oskarżaj mnie! Tak to się dzieje, kiedy idiotyczne zabawy Ohena, Alby i Nivisa, kończą się bólem skrzydeł i ucieczką do zamku. 

- Uwierzę...

- To uwierz!

- Przyznaj! Że to wymówka!

- Nie!- smok podleciał do niej i usiadł na kolanie, a dziewczyna się podniosła.- To szczera prawda!

- Pewnie taka prawda, jak wtedy co to niby UGOTOWANY kurczak na obiad dostał skrzydeł!

- Okej... To przyznaję.... Być może to nie była prawda.... Może...

- Naprawdę... Zabawne Hiryu...


- Prawda?- odpowiedział, a dziewczyna uśmiechnęła się do niego i pogłaskała po głowie. Przyjemnie było się patrzeć na młodego smoka. Jego piękne, ogniste łuski, złote, lśniące w słońcu niczym najpiękniejsze bursztyny oczy, oraz duże, silne, fantastyczne skrzydła. Od tego stworzenia, aż biła magia. Ariadna była dumna, że miała Hiryu. 


Pamiętała to. Gdy miała zaledwie pare lat, rodzice umarli... Opiekował się nią starszy brat, Asher. Nie widziała jak cierpią, nie widziała jak umierają. Tylko leżące na ziemi, zimne, bezwładne ciała. Asher wtedy powiedział, że umarli na chorobę. Jaką? Nigdy się nie dowiedziałam... Czy to w ogóle była choroba? Jakiś czas później poznaliśmy Ryana i Karmel. Nie wiem co się stało z ich rodzinami. Oni sami zresztą też nie wiedzą. Po paru miesiącach, zaszłam w głąb wyspy, w poszukiwaniu jedzenia. Trafiłam na wielką łąkę. W powietrzu wisiała mgła, niczym tarcza osłaniając ziemię. Była wtedy jesień. Zimny, ciemny ranek. Łąkę porastała złota pszenica, a raczej to, co z niej zostało. Wyszłam na otwartą przestrzeń, niczym płochliwa sarna, rozglądając się za niebezpieczeństwem. Zaczęłam iść, nagle spod moich stóp w niebo poleciały kuropatwy. Gdyby nie one, nie ujrzałabym w trawie, połyskującego w słońcu "czegoś". Co odmieniło mój los. Podeszłam, wzięłam to do ręki. Trzymałam jajko, złote, gładkie jajko. Podniosłam je pod słońce. To był Hiryu.



CDN

3 komentarze:

  1. Mogłaś mi dziś na przerwie powiedzieć, ze wstawisz rozdział! No nic.
    Czyli rodzice Adrianny mogli zupełnie inaczej zginąć? Asher coś ukrywa? Hmmmm....jestem ciekawa! Czekam na next i do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. ARIADNY!

    2. Czytaj dalej to się przekonasz! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodki ten Hiryu! ^^
    Szkoda mi Ariadny...

    OdpowiedzUsuń